Trzynastka to już piąta książka Richarda Morgana, którą miałem okazję czytać. Jest to thriller osadzony w klimatach science fiction z wieloma ciekawymi pomysłami, ale chwilami bywa dość chaotyczny i przegadany. Niestety.
Za sto lat od dziś na Ziemi zapanowała stabilizacja – potęgi polityczne zdołały dojść do porozumienia, a na Marsie rozwija się wspomagana przez nanotechnologię kolonia. Jednak pełne napięcia lata drugiej połowy dwudziestego pierwszego wieku zostawiły po sobie ciężkie dziedzictwo genetyczne. Skutki wczesnych prób modyfikowania ludzkiego genomu żyją między nami jako ledwie tolerowane wyrzutki – licencjonowani, monitorowani i serdecznie nienawidzeni. Dla Sevgi Ertekin, byłej policjantki wydziału zabójstw nowojorskiej policji, pracującej obecnie w ochronie korporacji kolonizacyjnych, problemy wariantów nie są czymś obcym. Jednak kiedy wariant 13, genetycznie stworzony supersamiec przygotowany do prowadzenia ostatnich wojen zeszłego stulecia przeżywa tajemnicze rozbicie statku kosmicznego na środku oceanu, a na kontynencie amerykańskim dochodzi do serii brutalnych zabójstw odkrywa, że czasami ogień można zwalczać tylko ogniem. Carl Marsalis, sam będący zmodyfikowanym genetycznie, byłym żołnierzem, poluje na uciekinierów z ramienia ONZ. Znajduje się poza władzą ONZ, pozbawiony wsparcia, wsadzony do więzienia na Florydzie za zamiar udzielenia pomocy w aborcji. Kiedy więc Sevgi zgłasza się z ofertą, Carl natychmiast zgadza się pomóc.