piątek, 15 marca 2019

Zakon rozbitej soczewki - Brandon Sanderson

Od pierwszego tomu ogromnie polubiłem zwariowane i niecodzienne przygody Alcatraza i jego zmagania z Bibliotekarzami. I nie inaczej jest w czwartym, przedostatnim już tomie. Tym razem czeka jednak na niego znacznie trudniejsze zadanie niż dotychczas. Musi znaleźć sposób na uratowanie oblężonego miasta. Jeśli Mokia upadnie, jej los mogą podzielić pozostałe Wolne Królestwa, a wtedy cały świat znajdzie się we władaniu złowrogich Bibliotekarzy. Jego jedyną bronią jest kilka par soczewek, zapas wybuchowych pluszowych misiów i niewiarygodny talent do psucia. Nie wie, że przyjdzie mierzyć mu się nie tylko z oddziałami Bibliotekarzy, ale i własną matką! Czy i tym razem uda się Alcatrazowi uratować sytuację?

Każdy tom ma delikatnie inny charakter i do czegoś innego Acatraz próbuje przekonać czytelnika. Tym razem do tego, że jest „gupi”, tak głupi, że zapomina jak się pisze to słowo. Nie poprzestaje tylko na powtarzaniu, że jest „gupi” przez całą książkę, ale wymyśla z tym słowem wiele nowych, z czym tłumacz, Jacek Drewnowski poradził sobie znakomicie. Co więcej, numery poszczególnych rozdziałów to kompletna abstrakcja - dosłownie. Nie ma pierwszego, do którego Alcatraz na początku często się odnosi, później przeskakuje o kilka naprzód, a z czasem już w ogóle tracą one jakikolwiek sens. W pewnym momencie Alcatraz każe nawet czytelnikowi powtarzać wszystko co dzieje się w książce, robiąc zaraz po tym wiele dziwnych akrobacji. Choć nie jestem docelową grupą do tego cyklu, to przez takie zabawne, ale absurdalne i komiczne elementy bawiłem się świetnie. Wielokrotnie śmiałem się z przygód i tekstów Alcatraza i trzeba mieć naprawdę ogromny talent i wyobraźnię, aby wymyślić tak niezwykłe i pełne humory przygody, które mają głębszy sens i nie są po prostu pisaniną zbzikowanego pisarza.

W czwartym tomie poznajemy kolejną grupę Bibliotekarzy, czyli Zakon rozbitej soczewki. Niszczą każdą soczewkę i wszystko co jest z nimi związane, są więc bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem dla Ciszlandów i oblężonego miasta Mokia. Sanderson pokazuje również dość niecodzienny sposób prowadzenia wojny, a mianowicie mamy broń, która nie zabija, lecz usypia i tylko nieliczni znają na nią antidotum. Można więc powiedzieć, że mamy bezkrwawe starcia, co nie umniejsza grozy samego oblężenia. Poznajemy także kolejne talenty Smedrych i jak się okaże bycie słabym z matmy może pomóc w walce i to w dość niedzienny sposób. Dowiadujemy się również kilku nowych informacji o pochodzeniu talentów Smedrych i planach ojca Alcatraza, przez które zdecydowanie szybciej sięgnę po ostatni tom niż planowałem.  

Zakon rozbitej soczewki to kolejny zwariowany i pełen przygód Alcatraza i jego przyjaciół. Tym razem główny bohater wybiera się na pomoc oblężonemu miastu przez Bibliotekarzy, którzy chcą zawładnąć Wolnym Królestwem Mokia. Znakomita rozrywka nie tylko na młodszego czytelnika.

Ocena: 8/10

Tytuł: Zakon rozbitej soczewki
Autor: Brandon Sanderson
Tłumaczenie:  Jacek Drewnowski
Cykl: Alcatraz kontra Bibliotekarze
Tom serii: 4
Wydawnictwo: IUVI
Data wydania: 18.04.2018
Liczba stron: 288
ISBN:9788379660407

4 komentarze:

  1. Jestem akurat świeżo po „Dawcy Przysięgi” i znowu mam etap: Sanderson jest moim największym guru współczesnej fantasy! :D To, co on tam tworzy to czysta magia.
    Dzięki temu mam ochotę na więcej. Sporo jego twórczości jeszcze przede mną, na szczęście. Masz coś, co szczególnie polecasz? Mam za sobą 6 książek z uniwersum Z mgły zrodzonego i Archiwum Burzowego Światła. Myślałam o zamówieniu tych jego komiksów i Rozjemcę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawca wciąż przede mną, choć czeka na półce od premiery, ale myślę, że już niedługo się za niego zabiorę ;)
      To może teraz Elantris, albo Rozjemce, a jeśli wolisz zbiór opowiadań, to Bezkres magii :) Biały piasek jest dobry, ale czegoś mi w nim brakuje, jakby to nie do końca był Sanderson, ale zobaczymy jak się ta historia zakończy. A z bardziej młodzieżowych, to polecam Alcatraza oraz trylogię Mściciele :)

      Usuń
    2. Rozjemca to wyjątkowo nędzna książka. Średni świat, beznadziejni bohaterowie i żenująca, infantylna fabuła. Plus sandersonowe przypadłości, typu wodolejstwo, doprowadzone do perfekcji. Pies z kulawą nogą by się nie zainteresował gdyby nie nazwisko autora.

      Usuń
  2. Te ilustracje mnie rozbrajają i myślę, że cały tom wcale nie jest taki "gupi" :P

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.