piątek, 1 marca 2019

Inkub - Artur Urbanowicz [Przedpremierowo]

Wydawnictwo Vesper do tej pory kojarzyło mi się głównie za sprawą klasyki literatury grozy z bogatym posłowiem i opracowaniem tematu. Ostatnio jednak w jego ofercie pojawiają się także powieści współczesnych autorów i jedną z takich książek jest Inkub Artura Urbanowicza.

Akcja powieści rozgrywa się w małej wiosce na Suwalszczyźnie – Jodoziorach. Zostają tam znalezione spopielałe zwłoki małżeństwa, a w trakcie ich oględzin niespodziewanie dom się zawala. Wśród lokalnej społeczności miejsce to owiane jest złą sławą, słynie ze szczególnego nasilenia przemocy, chorób, zaginięć i samobójstw. Mówi się też o zjawiskach nadprzyrodzonych – niezidentyfikowanym zielonym świetle, odgłosach niewiadomego pochodzenia, a także o nawiedzonym domu. Miejscowi wierzą, że to on rozsyła wokół negatywną energię, która wydobywa z ludzi najgorsze instynkty. Tymi tajemnicami wioski żywo interesuje się młody dzielnicowy, który wkrótce popełnia samobójstwo. Sprawę jego śmierci bada Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia z komendy miejskiej w Suwałkach. Odkrywa, że mroczna historia Jodozior ma swoje korzenie w latach siedemdziesiątych. Wtedy miała tam mieszkać kobieta, parająca się czarami…

Akcja powieści biegnie dwutorowo i naprzemiennie mamy rozdziały z lat siedemdziesiątych i współczesności, z 2016 roku. Pierwsze z nich przybliżają wiele tajemnic i wydarzeń, jakie rozgrywały się przed wieloma laty, zaś z drugie opowiadają o tym jak prowadzone jest śledztwo i jakie nowe fakty wychodzą na światło dzienne. Urbanowiczowi bardzo dobrze udało się zachować równowagę pomiędzy tymi dwoma narracjami – żadna z nich nie dominuje, współistnieją obok siebie i są tak samo ważne do zrozumienia całej książki. Co ważne, autor nie powiela informacji – jeśli np. Vytautas dowiedział się o jakimś mrocznym zdarzeniu z przeszłości, to w kolejnym rozdziale z lat siedemdziesiątych, nie mamy już przedstawionego tego wydarzenia, co najwyżej wzmianki o nim. Co więcej, przejście pomiędzy tymi dwoma narracjami jest bardzo płynne i wzajemnie się one uzupełniają. Brak jednej z nich spowodowałby, że to byłaby zupełnie inna książka. Pokazuje to, że Urbanowicz dokładnie zaplanował swoją książkę, od początku do końca w najdrobniejszych szczegółach i nie pozostawił nic przypadkowi. 

Historia rozwija się powoli, wręcz nieśpiesznie, ale jednocześnie z każdą stroną coraz bardziej towarzyszy nam uczucie niepokoju, tajemnicy, niewiadomego i dziwnych, niewytłumaczalnych zjawisk, które przeczą logicznemu rozumowaniu. Jednocześnie cały czas trwa śledztwo, które co chwila napotyka na dziwne i niewytłumaczalne zjawiska oraz tajemnice sprzed lat, które trzeba rozwiązać. Mamy też dość subtelny, aczkolwiek rozwijający się sukcesywnie wątek miłosny. W pewnym momencie odnosi się wrażenie, że Vytautas w swoich uczuciach przypomina chłopca niż mężczyzna, ale ostatecznie jednak jest to całkiem ciekawy dodatek do całej historii. W kwestii zagadki, to zawsze lubię snuć domysły co, jak i dlaczego, przez co czasami udaje mi się wydedukować zakończenie, a przynajmniej rozwiązanie zagadki. Jednak nie tym razem. Urbanowicz przez całą książkę bardzo zręcznie rozrzuca okruszki informacji, które pod koniec tworzą świetne i nieoczywiste rozwiązanie zagadki. Nic nie jest tym, czym wydaje się być i tyle tylko mogę zdradzić. 

Jodoziory są małą wioską, w której mieszkańców jest raptem kilkudziesięciu – zarówno w 2016 roku, jak i w latach siedemdziesiątych. Urbanowicz bardzo dobrze oddał klimat i nastrój tej miejscowości oraz  tajemnicy, którą skrywa. Nie tylko pod względem odwzorowania miejsc, ponieważ istnieją one naprawdę, ale przede wszystkim ludzkiej mentalności. Szczególnie widać to w rozdziałach z lat siedemdziesiątych, gdzie autor pokazał różne zachowania ludzi wobec kolejnych nieszczęść ludzkich - od obojętności, udawania, że to nie nasz problem, po szukanie kozła ofiarnego. A współcześnie natomiast mało osób chce rozmawiać o tragediach, jakie dotykają Jodoziory, a nieliczni żyjący mieszkańcy sprzed lat unikają kontaktu i nie chcą mieć nic wspólnego z tym miejscem. Ogólnie kreacja bohaterów nie jest zła, aczkolwiek można byłoby w tej kwestii jeszcze popracować. 

Inkub jest bardzo dobrym połączeniem powieści grozy i kryminału, w której oba te gatunki łączą się w jedną, spójną całość. Znajdziecie w tej książce nieśpieszne tempo akcji, narastający nastrój grozy, tajemnica sprzed lat, czary i paranormalne zjawiska i wiele więcej. Polecam!

Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!
Tytuł: Inkub
Autor: Artur Urbanowicz
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 03.04.2019
Liczba stron: 728
ISBN: 9788377313190

9 komentarzy:

  1. O, właśnie dzisiaj na targach książki siedziałam naprzeciwko stoista Vesper i widziałam tą książkę, zastanawiając się, co to za intrygująca okładka. Niestety, grozy nie czytam w ogóle, bo moja nadwrażliwość mi nie pozwala, więc nie jestem tutaj targetem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ja coraz więcej czytam grozy i uwielbiam książki z tego gatunku :)

      Usuń
  2. Nie moje klimaty akurat :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia bardzo dobra, ale mnie podczas lektury uwierały kwestie językowe - sposób przedstawienia relacji damsko-męskich i dialogi :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, Główny bohater pod tym względem był "troszkę" niedojrzały i momentami to przeszkadzało, ale ogólnie czyta się bardzo dobrze :)

      Usuń
  4. Będę niedługo czytała, dlatego tylko przeleciałam recenzje wzrokiem :)
    I patrząc po Twojej ocenie nie mogę się już doczekać aż sama w końcu będę miała tą książkę w rękach ��

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, mam nadzieję, że Tobie również przypadnie do gustu :)

      Usuń
  5. O ty, no ja rozumiem przeczytać tak szybko, ale żeby od razu napisać recenzję?! :D
    Co ja będę mówić, świetna książka, świetny autor, świetne wydawnictwo, tyle. :D A czytałeś poprzednie książki Urbanowicza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałem wyrobić się przed Targami i spotkaniem z autorem, więc już w czwartek miałem częściowo napisaną, a resztę dokończyłem w piątek po południu :)
      Nie, ale na pewno będę chciał :)

      Usuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.