czwartek, 31 sierpnia 2017

Filary Ziemi

Kilka lat temu miałem okazję po raz pierwszy poznać twórczość Kena Folletta, a właściwie ekranizację jednego z jego dzieł w postaci serialu - Filary Ziemi. Wkrótce potem sięgnąłem po książkę i jest to jeden z nielicznych przykładów, gdzie najpierw obejrzałem ekranizację a dopiero potem przeczytałem powieść. 

Fabuła Filarów Ziemi skupia się na losach kilkunastu postaci, których historie są osnute wokół budowy nowej katedry w Kingsbridge na miejsce starej, która się zawaliła po pożarze. Dzięki działaniom młodego i zaradnego przeora Philipa udaje się znaleźć zarówno środki, jak i ludzi, aby można było rozpocząć prace. Budowa katedry nie jest jednak łatwym zadaniem, co chwila bohaterowie napotykają nowe trudności, a największą z nich jest biskup Waleria oraz William Hamleigh, którzy wszelkimi sposobami próbują przerwać pracę za wszelką cenę. W tle zaś obserwujemy wojnę o sukcesję po śmierci króla Anglii, Henryka I, która wywiera ogromny wpływ na bohaterów, jak i na samą budowę katedry.  

Filary Ziemi, jeśli spojrzeć krytycznie, trudno w pełni nazwać książką historyczną, nawet jeśli taka w pierwszej chwili się wydaje. Przede wszystkim w Kingsbridge nie ma katedry, a książka opisuje fikcyjną budowę, zaś ważne historycznie wydarzenia stanowią jedynie tło dla losów postaci. Owe wydarzenia wywierają niekiedy bardzo duży wpływ na życie i decyzje bohaterów, ale autor nie poświęca im więcej czasu, aniżeli jest to konieczne. Czasami jest to kilka scen, a czasami jedynie wzmianka w jakiejś rozmowie. Dużo lepiej zostały za to oddane realia XII-wiecznej Anglii. Dowiemy się jak trudne było życie rzemieślników, zwłaszcza murarzy i cieśli, którzy zarabiali tylko wtedy, kiedy budowali, jak chłopi byli wyzyskiwani i zmuszani do płacenia nawet podczas nieurodzaju, jak złe gospodarzenie wielkich lordów doprowadzało do ruiny prostych ludzi, skazując ich na głód i śmierć, czy jak ogarnięci żądzą władzy baronowie i władcy wyniszczali swoje ziemie. Anglia, jaką wykreował Follett jawi się jako niezwykle brutalny świat, w którym silni są górą i mogą wszystko, lecz koniec końców sprawiedliwość ostatecznie triumfuje. 

Tym, co zachwyca, urzeka i nie pozwala odejść od lektury Filarów Ziemi są bezapelacyjnie bohaterowie. Jest to jedna z dość niewielu książek, które miałem okazję czytać, w której autor tak dużo czasu poświęcałby postaciom, ich przeszłości, planom i marzeniom. Nie sposób wszystkich bohaterów wymienić i ich opisać w chociażby kilku zdaniach, ponieważ ich historie są zawiłe, przeplatają się z innymi i bardzo łatwo byłoby zdradzić jakiś szczegół istotny dla fabuły. To, co jest pewne, to fakt, że po lekturze książki można odnieść wrażenie, jakbyśmy wraz z nimi przeżywali wszystkie szczęśliwe chwile, dzieli z nimi każdą krzywdę i niesprawiedliwość, a nie tylko o tym czytali. Ken Follett nie stworzył postaci literackich, on stworzył osoby, które na kartach jego powieści ożywają, a nie są tylko słowami zapisanymi na kartce papieru. Oczywiście, niesie to za sobą pewną konsekwencję - są momenty w których akcja stoi prawie w miejscu, ale są też i takie, w czasie których bardzo trudno oderwać się od książki. Nie wszystkim to z pewnością przypadnie do gustu, ale mnie osobiście zupełnie nie przeszkadzało i cieszyłem się każdą chwilą spędzoną z bohaterami. Dzięki takiemu zabiegowi powieść wydaje się być bardziej naturalna i prawdziwa, choć opisuje losy w większości fikcyjnych postaci.  

Filary Ziemi to wspaniała i monumentalna historia kilkunastu bohaterów, osnuta wokół budowy fikcyjnej katedry w Kinsbridge. To powieść pełna pasji i namiętności, miłości oraz przyjaźni, które potrafią pokonywać wszelkie przeciwności losu. Polecam! 

Ocena: 9/10

Tytuł: Filary Ziemi
Cykl: Filary Ziemi
Tom serii: 1
Autor: Ken Follett
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 12.09.2014
Liczba stron: 832
ISBN: 9788378855255

11 komentarzy:

  1. Nie mam już nic do dodania poza tym, że na bank przeczytam i myślę, że stanie się to w 2018. Za długo już ta książka za mną chodzi. Myślałem jednak, że bardziej historyczna. Ty sądzisz inaczej. Nie mniej jednak i tak to ogarnę, serial bym potem też obejrzał. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest, ale ja ją już drugi raz czytałem i zdawałem sobie z tego sprawę, chociaż może za pierwszym razem aż tak tego nie zauważałem :)
      Serial jest również bardzo dobry - idealnie dobrali aktorów i jak ja czytałem, to miałem ich przed oczami :)

      Usuń
    2. Ja bardzo lubię aktora Ian McShane, a widziałem właśnie po okładce, że on tam gra i mnie na serial wzięło. Ale potem się zorientowałem, że to na podstawie książek - zresztą bardzo dobrze ocenianych i historycznych, co mi pasowało - więc trzeba było się wstrzymać. W przyszłym roku myślę, że to ogarnę. Trochę cegieł niefantastycznych i literatury wojennej postanowiłem sobie ponadrabiać, i to zrobię. :)

      Usuń
  2. Brzmi jak coś, co może mi się spodobać, na wszelki wypadek dodam do listy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię Filary Ziemi (i Świat bez końca również). To takie miłe grafomaństwo :) czekam teraz na nowego Folletta i książkę, która ma zamknąć ten "cykl".

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świata bez końca jeszcze nie czytałem, ale jest już w kolejce ;)

      Usuń
  4. Oj, muszę w końcu przeczytać coś Folletta, bo chyba wstyd nie znać nic tego autora ;) No i jestem bardzo ciekawa jego pióra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto - bardzo dobrze pisze, tworzy wspaniałe postacie, nawet jeśli historii w jego książkach nie ma zbyt wiele :)

      Usuń
  5. Mam ją już od pewnego czasu na liście książek, które koniecznie muszę przeczytać. ;) Ostatnio nawet miałam ją w ręce w księgarni, bo byłą przeceniona o bodajże 30%, ale stwierdziłam, że nie potrzebuję jej teraz, bo mam kilka innych podobnych cegieł do przeczytania. Niemniej kiedyś na pewno sięgnę po tę książkę i, mam nadzieję, pozostałą twórczość Folletta. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wstyd przyznać, nigdy o Filarach nie słyszałam, nawet w formie serialu - chociaż patrząc po moim talencie przechodzenia obok istotnych dzieł cywilizacji bez mrugnięcia okiem (ostatnio dostałam burę, że nie oglądałam Seksmisji; jak ja się uchowałam w tym świecie?), chyba wcale nie powinno mnie to dziwić. Tak na pierwszy rzut oka jednak nie zachęca mnie jakoś szczególnie. Nie wiem, może to kwestia objętości? Bo w zasadzie lubię historie, w których bohaterom poświęca się dużo uwagi. Może po prostu potrzebuję czasu, by dojrzeć (albo by mi ta książka przypadkiem sama wpadła w ręce z dopiskiem "kup mnie, jestem o połowę tańsza").

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.