sobota, 23 września 2017

Ogień przebudzenia

Smoki to bodaj najczęściej występujące istoty magiczne w literaturze fantasy, której towarzyszyły praktycznie od samego początku jej istnienia. Powstały dziesiątki książek z ich udziałem, w których odgrywały mniejszą, bądź większą rolę, a kolejni autorzy, by zachować chociaż odrobinę oryginalności, zmieniali ich wygląd, wielkość, czy kształt. Czy zatem wciąż można stworzyć interesującą powieść opartą na smokach, która przykuje uwagę nawet wymagającego czytelnika? Zdecydowanie tak, co udowadnia Anthony Ryan w swojej książce Ogień przebudzenia, rozpoczynającej cykl Draconis Memoria.

Arradsia to niezwykły kontynent, zamieszkiwany przez cztery gatunki smoków: zielone, czerwone, czarne oraz niebieskie. Na ich krwi Żelazny Syndykat Handlowy oparł swoją potęgę, ponieważ po jej przedestylowaniu służy do wytwarzania eliksirów dających niewiarygodną moc. Lecz z roku na rok krew smoków z hodowli jest coraz gorszej jakości, a polowania na dzikie osobniki są coraz trudniejsze i przynoszą jedynie doraźną pomoc. Na najmniejszą oznakę słabości ze strony Syndykatu tylko czeka Cesarstwo Corvuskie... Ostatnią nadzieją wydaje się być odszukanie legendarnego białego smoka, którego krew może odmienić losy przyszłej wojny. W tym celu zostaje wysłana ekspedycja wgłąb Arradsii, lecz nikt się nie spodziewa, jakie dramatyczne wydarzenia wkrótce się tam rozegrają...

Historię poznajemy z punktu widzenia trzech osób. Claydona Torcreeka, drobnego złodziejaszka i niezarejestrowanego Błogosławionego, Lizanne Lethridge, szpiega i zabójczyni, oraz Corricka Hilemore'a, służącego na jednym z okrętów Syndykatu. Za sprawą każdego z nich poznajemy inne wydarzenia, będące fragmentem większej całości. Przez co nie ma powielania informacji, zbędnych scen z ich udziałem, lecz wszystkie mają znaczenie i są niezbędne do zrozumienia całej historii. Każdy z tych bohaterów ma szereg indywidualnych cech wyglądu i charakteru, a często także odmienne zdanie na dany temat. Nie są to jednak postacie krystaliczne czyste, popełniają błędy i dopuszczają się niekiedy drastycznych czynów, kiedy wymaga tego sytuacja. Lecz dzięki temu jawią się jako bardziej ludzcy i prawdziwi. Jeśli dodamy do tego szereg postaci drugoplanowych, które zostały wykreowane z nie mniejszą uwagą jak ta trójka, to trudno nie docenić pracy, jaką włożyć Ryan w ich stworzenie. Bardzo wielu bohaterów, w tym też drugoplanowych polubiłem, dopingowałem im, a z niektórymi nawet się utożsamiałem. Któż by nie chciał odbyć podróży do niebezpiecznej dżungli i na własne oczy zobaczyć smoki?

Na wielkie uznanie zasługuje również świat przedstawiony. Przypomina on czasy rewolucji przemysłowej w XIX wieku,  połączonej z interesującymi elementami steampunku w postaci maszyn napędzanych parą i krwią smoków, czy wielu skomplikowanych i niesamowitych wynalazków. Co więcej, na całym świecie liczą się w zasadzie tylko dwie potęgi: Cesarstwo Corvuskie, rządzone twardą ręką przez cesarza oraz Żelazny Syndykat Handlowy, kierowany przez Zarząd i będący uosobieniem kapitalizmu. Są to dwie skrajnie różnie rządzone potęgi, wyznające zupełnie odmienne wartości, co czyni z ich rywalizacji niezwykle interesujący wątek w książce, ale niestety chwilami odsunięty na dalszy plan, czego ogromnie żałuję. Powód jest prosty - autor skupia się przede wszystkim na Aradsii. To ją mamy okazję poznać z bardzo wielu różnych stron, nie tylko w postaci kilku miast, ale jak wygląda w głębi lądu i jakie stare tajemnice skrywa. Nie wpływa to znacząco na odbiór książki, ponieważ trudno tutaj o nudę, czy brak emocjonującej akcji, ale są momenty, w których aż chciałoby się przeczytać coś więcej na temat Cesarstwa i Syndykatu.

Kluczową kwestią o jaką rywalizują te dwie potęgi są smoki - nie one same, lecz ich krew. Nieliczni, nazywani Błogosławionymi, mogą uwolnić moc znajdującą się w ekstrakcie z ich krwi i uzyskać na pewien czas określone zdolności, zależne od koloru smoka. Dla przykładu: krew zielonego smoka zwiększa szybkość, wytrzymałość, a także powoduje szybsze gojenie się ran u Błogosławionego. Natomiast dla nie-błogosławionych smocza krew jest zabójcza - powoduje potworne oparzenia, a nawet śmierć, co znacząco utrudnia jej pozyskiwanie i przetwarzanie. Anthony Ryan stworzył system magii przemyślany i dopracowany, który oczarował mnie od pierwszych stron i z wielką ciekawością poznawałem kolejne informacje o nim. Może wydawać się prosty i banalny, ale w połączeniu z zachwycającym światem ogarniętym rewolucją przemysłową oraz rywalizacją dwóch potęg i bardzo dobrze wykreowanymi bohaterami, tworzy on spójną i fascynującą całość. 

Ogień przebudzenia jest bardzo dobrą powieścią, która udowadnia, że można stworzyć powieść fantasy o smokach, która zainteresuje również wymagającego czytelnika. Jest to wspaniałe rozpoczęcie cyklu, pełne wartkiej akcji, smoków, niezwykłego, ale niebezpiecznego świata i niemniej interesujących bohaterów. Polecam!

Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Mag!
Tytuł: Ogień przebudzenia
Cykl: Draconis Memoria
Tom cyklu: 1
Autor: Anthony Ryan
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 05.07.2017
Liczba stron: 736
ISBN:9788374808279

30 komentarzy:

  1. Myślę, że książka, mogłaby mnie zainteresować ale kiedy bardziej polubię fantastykę, bo jak na razie to nie bardzo mi to idzie.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :D
    http://okularnicaczyta.blogspot.com/2017/09/recenzja-ksiazki-pamietnik-lesbijki.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam ciekawa twojej opinii o tej książce i po przeczytaniu tej recenzji jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że jest to rzecz godna uwagi. Co do tych niewystarczająco rozwiniętych wątków politycznych: to dopiero pierwszy tom cyklu, wszystko przed nami. Teraz nie da się napisać dobrego fantasy bez dobrze rozbudowanego świata, autor na pewno do tego wróci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :)
      Dla mnie nie był to jakiś mocno istotny element, bo znam zakończenie, które obiecuje, że w drugiej części dowiemy się znacznie więcej o świecie poza Arradsią :)

      Usuń
  3. Wcześniej nie interesowałam mnie ta książka. Nawet nie zwróciłam uwagi na tego smoka na okładce! Ale smoki i steampunk? Już jestem całkowicie kupiona i na pewno niebawem kupię i przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych elementów steampunku nie ma znowu tak wiele, ale idealnie wpasowują się one w realia XIX wieku :)

      Usuń
  4. O, widziałam wczoraj tę książkę w księgarni i mnie zaintrygowała (głównie dlatego, że stała na Sandersonowej półce :P), chociaż jak przeczytałam, że to powieść o smokach, to mój entuzjazm trochę ochłonął. Jakoś zawsze sceptycznie do takich podchodzę, bo jeszcze na dobrą smoczą historię nie trafiłam. A tu miłe zaskoczenie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dałem szansę tej książce, chociaż obiecywałem sobie nie rozpoczynać nowych cykli, a przynajmniej nie za dużo :)

      Usuń
  5. Mnie ta książka wynudziła i po raz kolejny przekonałem się, że nie trafiają do mnie światy fantasy nieoparte na średniowieczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a dla mnie fantasy oparte na realiach średniowiecza to lubię kilka, troszkę więcej tytułów jestem w stanie przeczytać, ale generalnie mam poczucie, że to wszystko było. Dlatego też w ostatnim czasie robię coraz większy zwrot ku steampunkowi, s-f i zdecydowanie nie klasycznego fantasy. Dlatego też książka Ryana spodobała mi się i czekam już na kolejne tomy :)

      Usuń
    2. @Pyrokar
      Nie za bardzo rozumiem co ma nuda wspólnego z tym, że świat jest inny niż oczekiwałeś. A książka na pewno nie jest nudna.

      @Łukasz
      Znam to uczucie. Polecam Ci nadrobić troszkę klasyki jeśli jeszcze nie czytałeś (np. Diuna, Odyseja Kosmiczna), sięgnąć po coś Lema (np. Cyberiada, Niezwyciężony) albo Stephensona (Peanatema, Cryptonomicon). Jeśli coś bliżej fantasy to na pewno Dworzec Perdido Mievillea albo Córka żelaznego smoka Swanwicka.

      Usuń
    3. Cały czas nadrabiam :) Cała Diuna czeka na półce, podobnie jak wszystkie wydane książki Dicka z Rebisu, a Stephenson jest w planach, może wznowienie jego książek przyśpieszy ich poznanie. Na pewno w najbliższym czasie sprawdzę jego cykl barokowy :)

      Usuń
    4. @Krzysiek
      Galopująca, nieprzerwana akcja jest dla czymś nudnym. Tym bardziej jeśli nie jest podparta ciekawymi wątkami i kompleksowymi postaciami. Biorąc do ręki Ogień Przebudzenia wiedziałem, że świat będzie podobny do XIX wieku. I nie to, że wcale nie lubię takich realiów, tylko że uniwersum przedstawione w książce wydawało mi się dosyć ubogie. Cóż z tego, że to I tom, w końcu jest na tyle obszerny objętościowo (ponad 700 stron), żeby móc pomieścić wiele interesującej treści. Sięgnąłem po Ryana, żeby go wypróbować, i teraz wiem, że nie oferuje on tego co najbardziej cenię w fantastyce i co przykuwa moją uwagę. Zaznaczam, że to moja subiektywna opinia i jednocześnie rozumiem, że wielu czytelnikom styl Ryana może się podobać.

      Usuń
    5. Ogień przebudzenia, jak wiele innych obecnie wydawanych fantasy, to w dużej mierze powieści nastawione na rozrywkę, mniej lub bardziej. U Ryana osobiście nie odczułem, by dla niego najważniejsza była akcja i gonienie za nią, bo mamy smoki, ciekawy świat i bohaterów. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że mogłeś to odebrać inaczej :)

      Usuń
    6. @Pyrokar
      To masz dość osobliwą definicję nudy ;)) mnie jedynie irytowała maniera kończenia rozdziałów cliffhangerem - zbyt często jak na mój gust. Nie uważam jednak że wątki są nieciekawe a postaci słabe. Ale, jak zauważyłeś, preferencje osobiste mają tu podstawowe znaczenie.

      @Łukasz
      Na mnie też sporo książek Dicka czeka, kilka czytałem, ale za mało. Masz rację, Stephenson będzie wznawiany, najpierw Diamentowy wiek, potem Peanatema. Bierz obie, pierwsza bardzo dobra, druga wybitna.

      Usuń
    7. Niedługo wyjdzie kolejna książka Dicka, jakoś w październiku :)

      Usuń
  6. Mam Rayana w dalszych, niezbyt sprecyzowanych planach, ale bardziej chodzi mi o tę serię wydawaną przez Papierowy księżyc. Ogień przebudzenia wygląda ciekawie, ale nie na tyle, by zaraz się na niego rzucać. Ale dobrze wiedzieć, że to dopracowana i porządna lektura, bo w zasadzie smoki to oklepany i przerobiony temat, więc ciężko stworzyć coś oryginalnego z ich udziałem. Do czego to doszło. Można powiedzieć: - Smoki? Mało oryginalne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojarzę tę trylogię od Papierowego Księżyca - kiedyś ją sprawdzę, ale na pewno nie w tym roku ;)

      Usuń
    2. Problem w tym, że oni nie kwapią się do wydania trzeciego tomu.

      Usuń
    3. Też tak właśnie z ciekawości poszukałem i chyba z tą trylogią poczekam aż w końcu wyjdzie trzeci tom :)

      Usuń
    4. Może wydadzą w końcu widząc, że Ryan zyskuje popularność :>

      Usuń
    5. Ano zyskuje, AM na forum MAGa zaliczył Ryana do "udanych projektów" więc może Papierowy księżyc w końcu wyda ten trzeci tom.

      Usuń
  7. Bardzo interesująca recenzja! Z chęcią sięgnę po tę książkę i myślę, że mi się spodoba, ponieważ uwielbiam takie tytuły.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja właśnie czytam i kurde... Nie spodziewałam się, że będą tutaj elementy steampunku, a bardzo szybko je dostrzegłam... Ogółem nie przemawia to do mnie w ogóle, a tutaj jakoś współgra i mi się podoba :D

    Bookeater Reality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat steampunk nie przeszkadza, nawet ostatnio bardzo go polubiłem. W powieści Ryana nie dominuje on, jest bardziej ozdobnikiem, niekiedy ciekawostką, a chwilami ma dużo większe znaczenie :)

      Usuń
  9. Spotkałem się kilka razy ze stwierdzeniem, że to proza (świat, magia, styl) bardzo podobna do Sandersona. CO Ty na to powiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno w systemie magii, co już zauważyła Moreni (Z pamiętnika ksiażkoholika). Wypijasz eliksir i masz super moce, ale potrafi to tylko garstka osób. Pewne podobieństwa są, ale żeby jakieś bardzo mi się w tej chwili nasuwały to nie bardzo :)

      Usuń
    2. Mnie takie porównania zgubiły, bo zdecydowałem się sięgnąć po Ryana, żeby spróbować i sprawdzić. Co ostatecznie okazało się stratą czasu :D Jakieś tam małe podobieństwa są, ale nie przywiązywałbym do tego wagi. W końcu kto nie wzorowałby się na bestsellerach? System magii u Ryana jest oparty na pomyśle, który budzi skojarzenia z pomysłami Sandersona. Nie zmienia to jednak faktu, że u tego ostatniego magia, jak i inne elementy świata, są daleko bardziej złożone i tajemnicze. :)

      Usuń
    3. Mnie to akurat ten Ryan w ogóle nie przekonuje.

      Usuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.