niedziela, 26 marca 2017

Pył Ziemi [Przedpremierowo]

Pył Ziemi Rafała Cichowskiego przykuł moją uwagę już na etapie tworzenia okładki, a kiedy pojawił się oficjalny opis książki, wiedziałem, że będę chciał ją przeczytać. Kilka pierwszych recenzji tylko mnie w tym utwierdziło. 

Po wielu wiekach intensywnego rozwoju, eksploatacji surowców i niszczenia środowiska naturalnego, Ziemia w XXIV wieku umiera. Aby zapewnić przetrwanie ludzkości, w przestrzeń kosmiczną zostaje wystrzelony Yggdrasil - ogromny statek pokoleniowy, który może zabrać ze sobą 70 milionów osób. Siedemset lat później Lilo i Rez - para nieśmiertelnych istot, zostaje wysłana na Ziemię. Od powodzenia ich misji zależy ocalenie statku i wszystkich osób znajdujących się na pokładzie. Muszą odnaleźć tajemniczą Bibliotekę Snów, w której zapisano ogół wspomnień ludzkości. Jak się szybko okaże, na Ziemi ludzie jednak przetrwali i stworzyli równie zaawansowane technologie jak ci, co ją opuścili i nie są wcale pokojowo nastawieni wobec przybyszów z kosmosu...

Pył Ziemi jest mieszanką bardzo wielu gatunków. Mamy tutaj klasyczne wątki rodem z rasowej space opery, w postaci podróży statkiem pokoleniowym i eksploracji kosmosu. Znajdziemy tutaj także wątki kryminalne, ponieważ Lilo i Rez będą musieli znaleźć mordercę w XIX wiecznej kopii Londynu, ale również elementy hard science fiction, głównie w postaci niezwykłych rozwiązań technologicznych w jakie wyposażona jest dwójka głównych bohaterów. Na pierwszy rzut oka, może się to ze sobą kłócić, ale autor bardzo sprawnie przechodzi pomiędzy tymi wątkami i nie mamy poczucia, że oddziela je wyraźną granicą. Co więcej, książka porusza również szereg bardzo ważnych współcześnie tematów, jak nadmierna eksploracja zasobów naturalnych, degradacja środowiska, rozwarstwienie społeczne, czy dążenia do władzy po trupach.

Akcja powieści toczy się głównie w kopii XIX wiecznego Londynu, zasnutego mgłą, w którym arystokracja bawi się na wystawnych balach rodem z czasów wiktoriańskich, tuż obok znajdujących się slumsów. Drugim miejscem jest Aurora - bardzo nowoczesne miasto na Ziemi, w którym znajduje się poszukiwana przez bohaterów Biblioteka Snów. Rządzi nim królowa, która jest wrogo nastawiona do przybyszy, a ustrój demokratyczny w mieście jest tylko z nazwy. Ostatnim i najmniej odwiedzanym miejscem jest Yggdrasil, czyli wspomniany już statek pokoleniowy. Te trzy bardzo różne miejsca, o odmiennych koncepcjach i historiach, tworzą bardzo oryginalną i spójną całość. A przeskakiwanie akcji pomiędzy tymi miejscami nie wprowadza bynajmniej chaosu, lecz tylko urozmaica historię i ubogaca ją o nowe tematy do przemyśleń.  

Cała książka została napisana w narracji pierwszoosobowej, w której Rez jest narratorem. W związku z tym, mamy okazję nie tylko dobrze poznać jego historię sprzed podróży na Ziemię, ale także dowiedzieć się co myśli, czuje i jak ważna jest dla niego jego towarzyszka. Natomiast kreacja Lilo pozostawia wiele do życzenia i niestety poznałem ją znacznie gorzej, niż niektórych bohaterów drugoplanowych jak królowa Aurory, czy ekscentryczny lord z Londynu. Skoro jestem już jestem przy wadach, to niesamowite zdolności do regeneracji Reza oraz Lilo nie do końca zostały przemyślane i przedstawione z zachowaniem choćby pewnej dozy realności. Owszem, ich ciała wytwarzają wszystkie potrzebne im składniki odżywcze, ale nie znalazłem nic na temat pozyskiwania przez nie energii. A przecież jemy, nie tylko by dostarczać składniki odżywcze, ale również po to, by mieć energię do nauki, pracy i życia. Jeszcze bardziej nieprawdopodobne dla mnie było leczenie poważnych urazów, połączone z utratą dużej ilości krwi, po której bohaterowie nie musieli w żaden sposób uzupełniać składników odżywczych, jakie zużyli na "naprawę" ran. Na szczęście, była to jedyna tak mocno zauważalna wada w całej powieści. 

Pył Ziemi jest dobrą książką młodego autora Rafała Cichowskiego. Zręcznie połączył ze sobą wiele różnych gatunków oraz odmiennych miejsc, tworząc historię, którą czyta się wyjątkowo dobrze. Autor nie ustrzegł się jednak drobnych błędów, zwłaszcza przy tworzeniu nowoczesnych technologii, przez co nie do końca mogłem poczuć opisywane przez niego wydarzenia. Niemniej jednak polecam Pył Ziemi, zwłaszcza osobom, które do tej pory niewiele miały kontaktu z science fiction. 

Ocena 7/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non!

Tytuł: Pył Ziemi
Autor: Rafał Cichowski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 29.03.2017
Liczba stron: 318
ISBN: 9788379247813

13 komentarzy:

  1. Mam chrapkę na tę książkę, tylko jakoś w kalendarzu miejsca brak. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam opis tej książki wydaje mi się niedorzeczny i zupełnie niedopracowany. Statek na 70 milionów osób?! I dryfują sobie tak 700 lat z zapasem energii, paliwa, pożywienia,tlenu? Mają miejsce do życia, rozmnażania się, rozwoju technologicznego wraz z zasobami? Samowystarczalni nieśmiertelni? Sami z siebie na tym statku się urodzili? Po obumarciu planety niedobitki tak się podciągnęły technologicznie? Przecież najpierw jako tako należałoby ogarnąć otoczenie, skoro jest tak wyniszczone,że tylko ewakuacja mogła ocalić ludzkość, zanim móc w ogóle zacząć myśleć o zabawie w rozwój techniki.
    Czy ja coś przeoczyłam w tej recenzji, co by mi pozwoliło dostrzec sens w tej książce? Nie ogarniam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Energię czerpią ze słońc a wodę z różnych komet. Z czasem też stali się nieśmiertelni i nie musieli pobierać pokarmów, ponieważ jak pisałem, wytwarzali wszystkie potrzebne im składniki odżywcze.
      Dużo pytań, ale dużo wyjaśnia to, co napisałem powyżej, a przynajmniej powinno :)

      Usuń
    2. Dziękuję za dopowiedzenie :)
      Ale jednak swoje zdanie podtrzymuje, w moim odczuciu niestrawnie naciągane, a czegoś takiego w sf nie zdzierżę.
      Pozdrawiam i czekam na kolejne nowinki wydawnicze!

      Usuń
  3. Widziałem wczoraj u Amandy reckę tej samej książki i wygląda na to, że oboje podobnie ją oceniacie całościowo.

    Jeśli chodzi o kwestię odżywiania się bohaterów - zależy co mamy na myśli poprzez składniki odżywcze. :P W ogólnym rozumieniu są to również między innymi białka (składnik budulcowy), jak również węglowodany, które są głównym paliwem napędowym dla ludzkiego organizmu. Więc jeśli węglowodany zostałyby dostarczone do organizmu, to energię sam by sobie wytworzył, tak jak teraz. :P

    Niestety wyjaśnienie samoleczenia poważnych ran związanych z dużą utratą krwi nie umiem w żaden sposób wyjaśnić. Jedynie magia mi tu na myśl przychodzi. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Składniki odżywcze - minerały, białka, cukry, tłuszcze itp. Ich ciała mogły pobierać wodę z otoczenia, ale kiedy się pocimy, tracimy również wiele cennych składników i nie da się ich wytwarzać w nieskończoność ;)
      Autor mi na facebooku wyjaśnił, że powinno być w książce zdanie o tym, że czerpią energię jak statek ze słońca, czy z otoczenia, ale nadal jednak wszystko się w naszym organizmie zużywa i po kilku latach mamy większość nowych atomów w sobie :)

      Usuń
  4. Mnie z kolei oczarowała całkowicie, początkowo byłam lekko sceptyczna, ale ostatecznie jestem bardzo na tak! Pal licho technologiczne drobiażdżki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z racji zawodu zwracam nie tyle na to większą uwagę, co po prostu łatwiej mi się to rzuca w oczy :)

      Usuń
    2. Ja się przyznaję do bycia technologicznym laikiem, więc mnie takie rzeczy nie bardzo ruszają ;)

      Usuń
  5. Najbardziej podoba mi się chyba wybór tak różnych miejsc, w których dzieje się akcja ;D Może kiedyś po tę książkę sięgnę.
    I taki błąd Ci się wkradł: "Jeszcze mniej nieprawdopodobne dla mnie było leczenie poważnych urazów" chodziło Ci chyba o "jeszcze bardziej nieprawdopodobne" bądź "jeszcze mniej prawdopodobne" jeżeli dobrze zrozumiałam? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę śietnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.