Bardzo mnie cieszy, że Wydawnictwo Vesper kontynuuje wydawanie kolejnych książek Dana Simmonsa. Pieśń bogini Kali, to już trzecia książka, po Terrorze i Abominacji od tego wydawcy.
Lata 70. XX wieku. Kalkuta. Miasto, które zdaje się nie kończyć. Tak samo, jak nie kończą się rozległe dzielnice biedoty toczone przez choroby i nieszczęścia ich mieszkańców. Kalkuta przytłacza i onieśmiela, odrzuca i przyciąga jednocześnie. Robert Luczak, wysłannik amerykańskiego czasopisma literackiego, udaje się tam wraz z żoną i maleńką córeczką. Jego celem jest pozyskanie praw do publikacji najnowszego poematu jednego z największych indyjskich poetów. Szkopuł w tym, że poeta ów – Das – przepadł bez wieści kilka lat wcześniej i powszechnie uważany jest za zmarłego. Luczak wplątuje się w intrygę, którą zaplanowali czciciele potężnej patronki miasta, krwawej i okrutnej Kali… bogini bólu i zniszczenia, czasu i śmierci, bezlitosnej pani kosmicznego ładu. Luczak stanie oko w oko z tajemnicami, których poznanie sprowadzi najprawdziwszy horror na niego i jego rodzinę.
Pieśń bogini Kali jest to dobry i udany debiut Dana Simmonsa, choć z pewnością nie jest to najlepsza książka tego autora w jego dorobku. Powieść nie jest też zbyt obszerna i liczy niecałe 300 stron, więc można ją przeczytać raptem w dwa, góra trzy dni. Historia nie jest również specjalnie skomplikowana, ale pomimo tego losy głównego bohatera śledziłem z wielkim zainteresowaniem, jak również poznawałem jak wyglądają Indie, czy o Kalkuta. Opisy tego ostatniego miejsca zajmują dość dużo miejsca w książce, ale bez nich nie udałoby się oddać klimatu tego miasta, jego brudnych zaułków, a także kultury ludzi którzy je zamieszkują, która niekiedy jest skrajnie różna od tego, co znamy. Dlatego też nie odnosi się wrażenie, że są opisy zbędne, czy zbyt długie. Jak się dowiadujemy z posłowia, tak realistyczne i niezwykle barwne oddanie kultury i wyglądu Kalkuty było możliwe ze względu na czas, jaki autor spędził w Indiach, poznając kulturę i obyczaje tego państwa.
Powieść Dana Simmonsa jest horrorem, choć ja osobiście nie czułem aż tak często tej grozy, jak w innych książkach autora z tego gatunku. Głównym elementem grozy jest tutaj tytułowa bogini Kali i jej wyznawcy. W kilku scenach mamy co prawda pewne elementy nadprzyrodzone, ale są one dość nieliczne i bardziej z pogranicza przewidzenia i majaków, przez co osobiście nie do końca poczułem jakim złem jest bogini Kali. Owszem, dowiadujemy się o niej wielu informacji, jak postrzegają ją mieszkańcy, jak również poznajemy nastroje panujące w Kalkucie, ale czegoś mi w tym wszystkim zabrakło, co by spowodowało, że cała historia mocniej i żywiej by na mnie oddziaływała.
Pod względem wydania, książka ma identyczny format jak Terror i Abominacja, do tego twarda oprawa, ilustracje Macieja Kamudy i posłowie. Dodatkowo wydawnictwo zdecydowało się na nowe tłumaczenie w wykonaniu Janusza Ochaba, który również tłumaczył dwie wcześniej wspomniane książki. Nie mam porównania do poprzedniego, ale te czyta się bardzo lekko i płynnie. Całościowo książka prezentuje się bardzo dobrze, a ilustracje tylko potęgują mroczny klimat Kalkuty.
Pieśń bogini Kali to dobry i ciekawy horror, rozgrywający się w Indiach, a dokładniej w Kalkucie. Nie jest to najlepsza powieść Dana Simmonsa, ale czyta się ją dobrze i potrafi cały czas trzymać w napięciu.
Ocena: 7/10
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Data wydania: 14.04.2021
ISBN: 9788377313824
Może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń