W tym roku mija 120 lat od pierwszego wydania Wojny światów Herberta Wellsa. Z tej okazji wydawnictwo Vesper przygotowało specjalne wydanie tej powieści - w twardej oprawie, z niezwykłymi ilustracjami oraz w nowym przekładzie.
Niedaleko Woking, w południowej Anglii, pod koniec XIX wieku, uderza dziwny meteor, który okazuje się być statkiem obcej cywilizacji, pochodzącej z Marsa. Przybysze od samego początku nie mają pokojowych zamiarów i bez trudu radzą sobie z każdym przejawem oporu ze strony ludzi... Używają w tym celu strumienia gorąca, a później także czarnego dymu. Zaczyna się panika i wszyscy uciekają z dala od okrutnych, marsjańskich maszyn. Całą historię relacjonuje nam nieznany z imienia pisarz i filozof, będący naocznym świadkiem wydarzeń.
Pomimo że czytałem tę książkę już kilka razy, to za każdym razem zwracam uwagę na coś innego. Przede wszystkim jest to historia ataku Marsjan na Ziemię i opis ludzkich zachowań wobec tego wydarzenia. Początkowo nikt nie traktuje poważnie zagrożenia ze strony kolejnych spadających na Ziemię cylindrów. Dopiero z czasem zaczyna docierać do ludzi powaga i groza sytuacji. Czytając, musimy pamiętać, że pod koniec XIX wieku przesył informacji nie był tak szybki jak jest to obecnie i upłynęło kilka dni zanim cała Anglia zdała sobie sprawę z zagrożenia. Wells bardzo wnikliwie opisuje emocje i zachowania ludzi, przez co można wręcz poczuć jakby autor był rzeczywiście naocznym świadkiem tych wydarzeń. Zapewne każdy zna historię słuchowiska z 1938 roku, które było tak realistyczne, że wśród wielu Amerykanów wywołało prawdziwą panikę. Ten fakt może najdobitniej świadczyć, jak autor umiejętnie operuje opisami i emocjami, żeby zbudować realistyczną grozę. Dzisiaj książka nie wzbudza już takich emocji, ponieważ co chwila motyw ataku obcej cywilizację przewija się w popkulturze, co nie znaczy, że nie jest to interesująca lektura.
Czytając książkę warto zwrócić uwagi na niezwykłe wynalazki, jakimi posługują się Marsjanie. Przede wszystkim jest to strumień gorąca, którego nie sposób nie skojarzyć z dzisiejszym laserem, choć ten w powieści jest bardziej groźny niż współczesny. Kolejnym wynalazkiem jest czarny dym, przy którym od razu pojawia się skojarzenie z trującymi gazami bojowymi, które kilkadziesiąt lat po premierze książki będą powszechnie stosowane podczas I Wojny Światowej. Wells z pewnością wyprzedził swoje czasy i opisał wynalazki, na które nie trzeba było wcale tak długo czekać.
Jak wspomniałem na samym początku, książka została wydana w twardej oprawie. W środku znajdziemy ilustracje Alvima Correa, które wspaniale uzupełniają i urozmaicają lekturę tej powieści. Marsjanie są na nich upiorni, ale i karykaturalni, a obca technologia często wydaje się niezdarna i nieskomplikowana, co ogólnie przyczynia się do przerażającego absurdu, jaki emanuje z tych ilustracji. Przekład został uwspółcześniony i dokonał tego Lesław Haliński. Duże uznanie dla tego pana, ponieważ książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie, a jednocześnie czujemy, że jest to powieść z XIX wieku i to bynajmniej nie po opisie, czy treści. Tłumacz dokonał świetnej roboty i zachował lekko archaiczny styl powieści, a jednocześnie pozbył się pewnej toporności i sztywności języka, cechującego powieści sprzed ponad 100 lat. Również cena tego wydania jest bardzo przystępna - książka kosztuje tylko 23,90 zł. Oczywiście, można powiedzieć, że przecież to klasyk i mały jest koszt wydania takiej powieści. Jednak ile wydawnictw rzeczywiście wydaje klasykę w przystępnych cenach?
Wojna światów w wersji ilustrowanej to przepiękne wznowienie tej klasycznej opowieści, w nowym, uwspółcześnionym przekładzie. Pomimo upływu lat, powieść Wellsa wciąż zachwyca i stanowi interesującą lekturę. Polecam!
Ocena: 9/10
Tytuł: Wojna światów
Autor: Herbert George Wells
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 16.05.2018
Data wydania: 16.05.2018
Liczba stron: 214
ISBN: 9788377312865
ISBN: 9788377312865
Wojna Światów to także komentarz w kwestii kolonializmu oraz imperialistycznych zapędów Brytyjskiego Królestwa. Wielka Brytania miała w czasach Wellsa i wcześniej wiele kolonii, protektoratów i innych terytoriów zależnych. Pisarz prawdopodobnie nie mógł otwarcie krytykować takie stanu rzeczy, ale mógł napisać książkę. Zabawne, jak historia może wkradać się w ramy fikcyjnych opowieści.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Jak pisałem w jednym z akapitów, przy każdej lekturze coś innego ujmuje mnie w tej historii, na coś innego zwracam uwagę i wciąż odkrywam na nowo tę powieść :)
Usuń"Wojnę światów" czytałam już chyba dwa razy. Teraz chciałabym w końcu dobrać się do niej po angielsku, ale to wydanie od Vespera urzeka. Cóż powiedzieć, kupię i przeczytam znowu w rodzimym języku. :D
OdpowiedzUsuńJa chyba też, jeśli nie trzy razy, w tym raz po angielsku :)
UsuńJestem ciekawy jak Ci się spodoba to wydanie :D
Mam nadzieję upolować na targach. :) Za ładne to wydanie żeby sobie odpuścić. :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
UsuńKilka razy? Myślałem, że maks drugi. :)
OdpowiedzUsuńJak policzyłem to trzeci. Raz po polsku dawno temu, z rok temu jakoś po angielsku i teraz po polsku znów :)
UsuńKojarzyłem to wydanie ze słownikiem. Sprawdziłem i rzeczywiście. No to 3 razy to już chyba staje się ulubiona? :P
UsuńAch, niebawem sobie zakupię tę Wojnę światów i pewnie też niebawem po nią sięgnę. Skłaniam się coraz bardziej w stronę klasyki, nie tylko gatunku, ale też i całej literatury, więc jakże miałabym odpuścić :)
OdpowiedzUsuńDla mnie lektura tej książki była ciekawa i na pewno nie czuję, że straciłam czas, a wręcz jestem zadowolona, że zapoznałam się z takim klasykiem, ale (zawsze musi być jakieś ale :D) w moim odczuciu ta powieść niestety nie przetrwała próby czasu. Z dzisiejszej perspektywy trójnodzy Marsjanie strzelający ogniem nie wydają mi się zbyt poważni. Niestety w dzisiejszych czasach sci-fi starzeje się szybko. Niemniej jak mówiłam, na pewno nie żałuję, że przeczytałam. :)
OdpowiedzUsuńJeśli spojrzeć przez pryzmat Marsjan, to owszem, stali się anachroniczni. Jednak jak spojrzysz na głębszą warstwę powieści, to wtedy zupełnie się książka nie zestarzała i wciąż jest ponadczasowa :)
Usuń