czwartek, 9 czerwca 2016

Miecz Shannary

Od pierwszego wydania Miecza Shannary upłynęło już blisko 40 lat. Już w 1977 roku książka stała się bestsellerem a o popularności Terry'ego Brooksa może świadczyć chociażby fakt, że cykl Shannara liczy sobie obecnie ponad 20 książek. Jednak tuż po wydaniu pierwszej powieści, autor został mocno skrytykowana przez część czytelników za podobieństwa do Władcy Pierścieni Tolkiena. Jak jest naprawdę? Czy te podobieństwa są aż tak widoczne? Zapraszam przeczytania moich wrażeń z lektury. 

Wiele set lat temu zakończyły się ostatnie tzw. Wielkie Wojny Ludów, lecz położyły one również kres wznoszonej przez wieki wspaniałej cywilizacji. Po tych wydarzeniach zło podzieliło bezpowrotnie ocalałych ludzi oraz inne rozumne rasy – krasnoludy, elfy, trolle i gnomy. Teraz znów zło zbierają siły do zadania ciosu... Ciosu, który może unicestwić cały znany świat na zawsze... Tymczasem Flick i Shea Ohmsfordowie żyją spokojnie w dolinie Shady Vale do czasu, aż pojawia się tajemniczy druid Allanon. Zostają wciągnięci w szaloną wyprawę, której celu z początku nie są w stanie pojąć ani tym bardziej zrozumieć... Wiedzą jedynie tyle, że ma ona związek z legendarnym Mieczem Shannary - artefaktem posiadającym ogromną moc, którą jednak uwolnić może jedynie potomek rodu Shannary. Tą osobą jest Shea - półelf, którego niegdyś Ohmsfordowie przygarnęli do siebie i wychowali. Wywodzi się on w prostej linii z rodu Shannara i w nim pokładane są wszystkie nadzieje. Lecz czy im podoła? Czy uda mu się uratować świat przed złem?

Powieść Brooksa została napisana lekkim językiem, obfitującym w bogate i szczegółowe opisy świata, jak i jego historii. Miejscami bywają nieco przydługie, lecz mają za zadanie zobrazowanie świata i wydarzeń. Nadają one specyficznego klimatu, który sprawia, że historia zapada w pamięci i bardzo przyjemnie się ją czyta. Książka jak się można domyślić po opisie fabuły, to klasyczny przykład powieści z gatunku high fantasy. Co za tym idzie pewne elementy charakterystyczne dla tego gatunku po prostu muszą się pojawić - rozgrywa się w alternatywnym świecie, występuje zło które mu zagraża i są bohaterowie, którzy mają uratować krainę. Lecz czy te wątki nie są przypadkiem zbliżone do tych znanych z Władcy Pierścieni? Zależy jak na to spojrzeć. Jeśli nastawimy się, że będziemy się ich doszukiwać nawet na siłę, to oczywiście znajdziemy ich całkiem dużo - nie dotyczy to tylko tej książki, lecz bardzo wielu np. Tad Williams i jego cykl Pamięć, Smutek i Cierń zmagał się z podobnymi zarzutami. Jeśli jednak chcemy po prostu cieszyć się z lektury tej książki, to wówczas podobieństw zauważymy mało, jeśli w ogóle. Osobiście w niewielu wydarzeń, czy miejscach zauważyłem podobieństwo do Władcy Pierścieni, ale nie starałem się też ich specjalnie "wyszukiwać". Pewne wątki oczywiście mogą kojarzyć się jako podobne np. uratowanie świata, zebranie kompani bohaterów, którzy wyruszają na wspólną wyprawę, czy potężny artefakt. Jednak moim zdaniem jest bardzo trudno, lub też niewykonalne by ustrzec się pewnych podobieństw w książkach z gatunku high fantasy. Dlatego też nie zwracałem specjalnej uwagi na ten aspekt i po prostu cieszyłem się lekturą. Z takim podejściem zdecydowanie dużo lepiej czyta się tę książkę. Myślę, że każdy od czasu do czasu potrzebuje przeczytać powieść w której występuje bardzo prosty podział na dobro i zło. To pozwala na chwilę zapomnieć o szarej rzeczywistości i po przeczytaniu takowej z nową energią powrócić do rzeczywistego świata.

Miecz Shannary nie pozbawiony pewnych wad, lecz wynikają one głównie z tego co opisałem powyżej. Przede wszystkim koncepcja świata wykreowanego nie wyróżnia się zbyt mocno na tle innych znanych powieści. Mamy klasyczny zestaw kilku "dobrych" ras takich jak ludzie, elfy, krasnoludy i "złych" jak trolle i gnomy. W tym świecie istnieje również zło, które bohaterowie muszą pokonać, by ocalić świat przez zagładą. Wydaje się, że to banalne i powszechnie znane motywy, lecz high fantasy dość często wykorzystuje podobne schematy i trzeba się z tym liczyć biorąc do ręki książkę z tego gatunku. Podobnie jest z historia i powstaniem świata - choć jest to przedstawione nieco lepiej, to znów ma to postać dość długiej i chwilami nużącej opowieści. Pomimo jednak tych wad, wynikających nie tyle z braku talentu autora, co z zastosowanej konwencji, historia przedstawiona przez Brooksa jest interesująca i na pewno chwyci za serce wiele osób.

Miecz Shannary to dobre high fantasy, pomimo pewnych podobieństw do Władcy Pierścieni. Nie będzie to może mocno odkrywcza lektura dla osób znających prozę Tolkiena, lecz myślę że oczaruje ona wiele osób na swój sposób. Jest to epicka opowieść o walce dobra ze złem, która posiada wartką akcję i wiele ciekawych wydarzeń.

Moja ocena 7/10

Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytam Opasłe Tomiska.

Cykl Kroniki Shannary:

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika!

Tytuł: Miecz Shannary
Cykl: Kroniki Shannary
Tom serii: 1
Autor: Terry Brooks
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 29.03.2016
Liczba stron: 448
ISBN:9788376745220

9 komentarzy:

  1. Przyznam, że ostatnio zaczęłam zauważać powielanie pewnych schematów w książkach. Różnie to wypada, czasem wady przewyższają zalety, a brak oryginalności męczy. A kiedy indziej nadaje temu jakiś ton swojskości. Paradoksalne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to też coraz częściej zauważam, lecz czasami to wygląda ok, ale czasami to tragedia. Tutaj jest ok, choć pewnie mogłoby być lepiej :)

      Usuń
  2. Kolejna seria, na którą chciałabym zwrócić uwagę. Uzbierało się ich już trochę, więc ta też będzie musiała poczekać na uśmiech losu. Myślę, że nie przeszkadzałoby mi to podobieństwo do "Władcy Pierścieni".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pewnie po przeczytaniu 2 tomu obejrzę serial i pojawi się pierwsza recenzja czegoś innego niż książek :)
      Mi zupełnie nie przeszkadzało - nie jest to wprost, nie ma powielenia na każdym kroku, lecz raczej symboliczne z tego co zauważyłem, więc polecam jeśli lubisz high fantasy :)

      Usuń
  3. Że też chce ci się to czytać... Podziwiam samozaparcie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że czytało mi się to bardzo przyjemnie. Zdecydowanie lepiej niż 3 tom, gdzie niby akcja jest zupełnie inna, ale bazuje na wiedzy z 1 i 2 tomu :)

      Usuń
  4. Kolejny cykl, którym kusisz, ale będzie musiała jeszcze poczekać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety na tym tytule mocno się zawiodłem - fabuła sztampowa, świat praktycznie nie przedstawion, bohaterowie płascy jak deska i bez zadnej głębi... ALE... książka pisana była 40 lat temu i jeśli ktoś sięgnie po inne dzieła z cyklu Shannary na pewno zauważy iz jest lepiej, o niebo lepiej.

    Osobiscie zacząłem 'chronologicznie' (w kolejności wydarzeń nie w kolejności wydawanych ksiązek) tzn:
    - trylogia The Word & The Void (Running with the Demon, A Knight of the Word, Angel Fire East, 1997-1999)
    - trylogia Genesis of Shannara (Armageddon's Children, The Elves of Cintra, The Gypsy Morph, 2006-2008)
    - dylogia Legends of Shannara (Bearers of The Black Staff, The Measure of The Magic, 2010-2011)
    - prequel do trylogii Miecz Shannary (First King of Shannara, 1996)

    i do tego momentu było to doskonałe, nawiązań 'ala tolkien' jest już o wiele wiele mniej, zgoła nic w większości a fabuła jak i bohaterowie też są doskonale przemyślani. Polecam powyższe a co do trylogii Miecz Shannary... pomińmy ja milczeniem ;)

    o ile powyższym książkom mogę dać z marszu 8,5-9/10 o tyle trylogia Miecza Shannary zasługuje na 4-5 w 10 punktowej skali...

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.