niedziela, 6 listopada 2016

Karmiciel Kruków


Od dłuższego już czasu bardzo chciałem poznać twórczość Łukasza Malinowskiego, ale jak to bywa, zawsze po drodze pojawiały się inne książki. Doskonałą okazją, by to zmienić, okazała się być wygrana wszystkich wydanych dotąd tomów jego cyklu Skald wraz z autografem. Nie mogłem sobie zatem odmówić przyjemności z poznania tych książek i sięgnąłem po pierwszy z tomów.

Karmiciel Kruków to opowieść o Ainarze - walecznym, inteligentnym, przystojnym oraz sprytnym mężczyźnie w sile wieku. W dodatku jest znakomitym skaldem i poetą, którego cenią sobie królowie oraz jarlowie, a w szczególności młode kobiety na dworach, zwłaszcza mężatki. Lubi także srebro oraz złoto i w tym celu wywoła małą, lokalną wojenkę, aby zdobyć ogromny ukryty skarb. Przed zemstą za ten czyn, schroni się na Wyspie Lodów, gdzie zmierzy się z upiorem nękającym ludzi a na Wyspie Irów będzie miał za zadanie wyjaśnienie zagadki morderstwa w pewnym chrześcijańskim klasztorze. A przez cały czas będzie zmagał się z tajemnicą z własnej przeszłości...

Początek książki niestety mnie nie zachwycił a wręcz przytłoczył i dość sceptycznie podszedłem do dalszej lektury. Nie to, że fabuła mnie nie porwała, czy że bohaterowie byli kiepscy, co po prostu na samym początku była za duża mnogość nordyckich słów wraz z towarzyszącymi ich przypisami. Gdyby było ich tylko kilkanaście w całej książce, to nie byłby to problem. Było ich jednak kilkadziesiąt w pierwszych 50-70 stronach, co mocno zaburzało płynność czytania - co chwila zerkałem co dane słowo znaczy. Zdecydowanie miałem wrażenie, że autor za bardzo chciał się pochwalić swoją wiedzą i nie wyszło to naturalnie a chyba taki był jego zamiar... W dalszej części lektury przypisów nie było już tyle - maksymalnie kilkanaście, przez co lepiej można się było skupić na opisanej historii i bohaterach.

W Karmicielu Kruków przeczytamy tak właściwie trzy osobne historie, zebrane jednej książce, które chwilami mniej lub bardziej były ze sobą powiązane. Taka konstrukcja specjalnie mi nie przeszkadzała, ale chyba spodziewałem się czegoś nieco innego - bardziej spójnej historii a nie powiązanych ze sobą opowieści. Niemniej przygody Ainara są ciekawe i czyta się o nich bardzo przyjemnie. Z bohaterów poznamy dobrze właściwie tylko Skalda z racji tego, że jest głównym bohaterem i to jego losy śledzimy w książce. Bynajmniej nie można powiedzieć, że jest to postać w 100% dobra, czy zła. Lubi złoto i kobiety, zwłaszcza cudze żony i nie przejmuje się kilkoma trupami, by zdobyć upragniony cel. Ma jednak i swoje dobre strony, co pokazuje podczas opieki nad małą dziewczynką w klasztorze na Wyspie Irów. To też czyni z niego postać niezwykle interesującą! Natomiast gro postaci pobocznych autor wykreował ze starannością wystarczającą na potrzeby danej historii, lecz nie na tyle by mocno się z nimi zżyć, czy dobrze poznać. Nie przeszkadza to jednak, ponieważ to Skald odgrywa główną rolę a pozostałe postacią tworzą jedynie tło dla jego przygód. 

Karmiciel Kruków jest dobrym debiutem Łukasza Malinowskiego, w którym zabiera czytelnika do X-wiecznej Skandynawii, gdzie lokalni władcy walczą o władzę i bogactwa a misjonarze bezskutecznie szerzą chrześcijaństwo. Lekturę uważam za udaną i z pewnością sięgnę po czekające na półce kolejne tomy Skalda!

Moja ocena 7/10

Cykl Skald:
1. Karmiciel Kruków
2. Kowal słów tom 1
3. Kowal słów tom 2
4. Wężowy język tom 1
5. Wężowy język tom 2

Tytuł: Karmiciel Kruków
Cykl: Skald
Tom: 1
Autor: Łukasz Malinowski
Wydawnictwo: Erica
Data wydania: 13.03.2013
Liczba stron: 436
ISBN:9788362329847

10 komentarzy:

  1. Lubię cykl o Ainarze, chociaż drugi tom był dla mnie zaskoczeniem, bo autor zmienił całkowicie konwencję. Ale o tym, przekonasz się już pewnie sam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kusisz, ale to dobrze :) Może uda się jeszcze w tym roku poznać drugi tom :)

      Usuń
  2. Czaję się na te książki, od czasu, gdy przeczytałam o nich u Michała z Zapomnianego pokoju. Tylko - jak w większości przypadków - nie wiem kiedy :) Motyw Skandynawii bardzo mi pasuje, choć mam wrażenie, że obce słownictwo również mnie mogłoby nieco przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słownictwa jest tylko dużo na początku, później zaś już dużo lepiej :) Zobaczymy jak to będzie w dalszych tomach :)

      Usuń
  3. Też za mną chodzi ta książka od dawna, ten cykl w sumie. I wiem, że przeczytam, tylko podobny mam problem, problem z czasem. W przyszłym roku się zabiorę za to raz i porządnie, czyli łyknę wszystkie pod rząd. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja może w tym roku jeszcze jeden tom, albo dwa przeczytam :) A masz całego Skalda w domu?

      Usuń
    2. Nie mam, nie kupowałem, bo cykl nieukończony. Ale widzę, że autorowi szybko z tym idzie, więc odezwę się gdzie trzeba, żeby dostać to w całości w przyszłym roku. :)

      Usuń
  4. Mi strasznie przypominał "Imię róży" zwłaszcza jak sobie badał zagadkę w tym klasztorze :P. Miałem podobne wrażenia jak Ty, zwłaszcza jeśli chodzi o początek książki. Ciekawy jestem Twojego wrażenia po drugim tomie. Mnie zbytnio nie zachwycił i uważam go za słabszego od pierwszej części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to fakt, że pobyt w klasztorze przypomina Imię róży. Chociaż mnie bardziej cała historia przypominała Wiedźmina - podobny nieco bohater, każde opowiadanie to jakby osobna historia :)
      Kasia z Kącik z książkę u góry napisała, że jej drugi tom bardziej się spodobał, więc zobaczymy :)

      Usuń
    2. Bardzo wybiło mnie z rytmu to podzielenie książki na dwa tomy a jest to jedna powieść (coś a'la Fabryka Słów). Nawet to, że czytałem drugą część od razu to nie mogłem się jakoś wczytać w akcję. Parę fajnych elementów ale nie było u mnie efektu WOW.

      Usuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.