wtorek, 18 czerwca 2019

Siły rynku - Richard Morgan

Trylogia Takeshi Kovacs Richarda Morgana zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Były to trzy dość różne od siebie książki, ale łączące ze sobą wiele odmiennych gatunków od kryminału, przez cyberpunk, po space operę. Dlatego postanowiłem sięgnąć po kolejną książkę autora, czyli Siły rynku, która została ostatnio wznowiona za sprawą Wydawnictwa Mag. 

Książka przedstawia losy Chrisa Faulknera, który właśnie dostał pracę nową w Shorn Associates. Pracuje w dziale Inwestycji Konfliktowych, gdzie lokuje się kapitał w lokalne konflikty, zapewniając zasoby obecnej władzy lub rebeliantom, w zamian za pewien procent PKB kraju. Od Chrisa oczekuje się wyników, i to najlepszych. Będzie musiał grać ostro i podejmować walkę za walką, bowiem inni będą sabotować jego działania i go wyeliminować. 

Wizja przedstawiona w Siłach rynku to bez wątpienia ciekawe spojrzenie na kapitalizm wolnorynkowy i czym może być za kilkadziesiąt lat, kiedy firmy nie będą skrępowane przez rządy. Kontrakty są przyznawane w ramach wygranej brutalnego i bezwzględnego pojedynku, w którym walczący ścigają się specjalnie opancerzonymi pojazdami na pustych drogach i zabijają swoich przeciwników. Również jedyną możliwością awansu jest pokonać innego biznesmena, przez co cały czas wszyscy muszą się mieć na baczności. Nigdy nie wiedzą, kiedy mogą zostać wyzwani na pojedynek… Praca w korporacji, pomimo pewnego niebezpieczeństwa, ma jednak dużo zalet. Dyrektorzy żyją bezpiecznie w luksusie i dostatku, natomiast zwykli mieszkańcy w wydzielonych, zamkniętych strefach, którymi rządzą gangi, panuje bezrobocie, a ludzie umierają na pospolite choroby, bo nie stać ich na opiekę medyczną. Co więcej, najubożsi z biednych krajów są wyzyskiwani w strefach przemysłowych lub służą jako pionki do podsycania konfliktów w niekończących się wojnach. Dla firm, takich jak Shorn, nie liczą się ludzie, ale miliony, jakie mogą zarobić na konflikcie i dbają jedynie o strefy przemysłowe, żeby produkcja luksusowych rzeczy nie została przerwana. Celem wielkich korporacji jest utrzymanie obecnego porządku dziennego, a nie zapewnienie wszystkim powszechnego dobrobytu i edukacji, ponieważ wtedy nikt nie chciałby pracować tak ciężko i za tak niewiele... 

Świat, jaki przedstawia Morgan nie napawa optymizmem. Książka została wydana w 2004 roku i mam wrażenie, że od tamtego czasu jej ogólny i ponadczasowy wydźwięk stał się jeszcze bardziej aktualny. Co więcej, wizja Morgana nie jest wcale tak nieprawdopodobna, jak by się mogło wydawać. Jeśli się chwilę zastanowić, to można dość do wniosku, że przecież współcześnie cała produkcja wielkich przedsiębiorstw odbywa się w krajów ubogich, gdzie są niskie koszty pracy i gdzie ludzie oraz środowisko są wyzyskiwani bez patrzenia na konsekwencje i organizacje międzynarodowe. Już teraz niektóre wielkie korporacje są bogatsze niż wiele państw razem wziętych, więc już wcale nie tak dużo dzieli nas od wizji Morgana. Dodatkowo znajdziemy tutaj wiele odniesień do kapitalizmu i mechanizmów za nim stojących, co nadaje całości głębi i jakże przerażającego realizmu.

Chris Faulkner na samym początku jest sympatycznym facetem, nie lubi broni, ani brutalnych pojedynków – nie zabija swoich przeciwników, a jednego nawet odwiózł do szpitala. Nie sposób go nie polubić i pilnie śledzić jak sobie radzi. Jednak im głębiej zanurza się w pracę w brutalnej korporacji, jaką jest Shorn, zaczyna się zmieniać. Staje się agresywny, nieustannie kłóci się z żoną, potrafi zabić swoich przeciwników z niesłychaną bezwzględnością, jak również napotkanych ludzi na ulicy w strefie. Jest to niezwykła przemiana, wręcz zupełna zmiana charakteru, ale pokazująca jak wygląda praca w takich korporacjach, jak zmienia człowieka i jak zmienił się sam świat. Nie można okazywać współczucia, ponieważ inni to wykorzystają i doprowadzą do naszej zguby...

W książce znajduje się jednak trochę niepotrzebnych scen, które być może lepiej nakreślają wizję Morgana, ale powodują jednocześnie, że akcja jest nierówna i nie do końca wiadomo, jaki jest główny wątek. Moim zdaniem, Morgan za bardzo szczegółowo starał się przedstawić świat, którym rządzą korporacje, a za mało skupił się na fabule, która mogłaby być ciekawsza, a przynajmniej lepiej zarysowana.  

Siły rynku jest to ciekawa książka, w której światem rządzą wielkie korporacje i finansują lokalne wojny w zamian za procent PKB. Przerażająca, pesymistyczna, ale całkiem prawdopodobna wizja przyszłości. 

Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Mag!
Tytuł: Siły rynku
Autor: Richard Morgan
Tłumaczenie: Marek Pawelec
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 24.04.2019
Liczba stron: 498
ISBN:9788366065376

8 komentarzy:

  1. Spodobał mi się styl Morgana i pewnie oprócz 3-ego tomu o Takeshim sprawdzę jeszcze i to. A potem zobaczymy, co dalej. O ile będzie dalej, bo Mag zdaje się nic nowego nie zapowiadał. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, aczkolwiek słabsze niż Takeshi :)
      Podejrzewam, że nie sprzedaje się aż tak dobrze, więc robią długie przerwy pomiędzy kolejnymi książkami lub w ogóle z niego zrezygnują :)

      Usuń
    2. Bardzo możliwe, że na tym Mag poprzestanie. Od jakiegoś czasu już się tak nie rzucają na wydawanie wszystkiego od danego autora marnotrawiąc pieniądze, które niekoniecznie się zwrócą.

      Usuń
    3. Od jakiegoś czasu to oni głównie kupy wydają a ich zapowiedzi na okres wakacyjny to nędza. Od Morgana miała jeszcze być "Trzynastka", nawet okładka jest gotowa. Nie sądzę, żeby wtopili na Morganie bo serial musiał sprzedać swoje. No i będzie drugi sezon więc zainteresowanie autorem znowu wzrośnie.

      Usuń
  2. Nie słyszałem o tej książce wcale. Kojarzy mi się z XIX-wiecznymi opowiadaniami, przedstawiającymi drapieżny kapitalizm. Chociażby "Mieszkańcy otchłani" Londona.
    Na pewno trafia na listę do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytałem opis, to pewne podobieństwa są, aczkolwiek tutaj jest zdecydowanie bardziej s-f i bliżej temu chyba do zagrywek znanych mi książki Bacigalupiego Nakręcana dziewczyna, gdzie wielkie koncerny kontrolują wszelkie uprawy i trzeba od nich kupować nasiona :)

      Usuń
  3. Podoba mi się tematyka książki, a wizja cóż, wcale nie odbiega tak daleko od obecnej sytuacji na świecie...

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.