środa, 7 października 2015

Morza Wszeteczne


Piraci w naszej popkulturze są niemalże wszechobecni. Co rusz wychodzi nowy film, czy też książka z nimi w roli głównej. Nie dziwi więc nikogo ich wielka popularność i to jak często są bohaterami wielu historii. Jednakże dla wielu, w tym dla mnie motyw piratów stał się już dość schematyczny i rzadko co potrafi mnie już zaskoczyć z nimi w roli głównej. Powiewem świeżości, jeśli chodzi o tych morskich awanturników jest bez wątpienia książka Morze Wszeteczne

Marcin Mortka dla tych co go nie znają to dość znany polski pisarz fantasy, tłumacz z języka angielskiego, natomiast z wykształcenia skandynawista. Jego twórczość jest z tego co się orientuje niestety niezbyt doceniana, być może to też wynik słabej reklamy wielu jego ciekawych książek jak chociażby trylogia Miecz i kwiaty oraz dylogia Karaibska Krucjata. Na pewno nie jest to brak talentu, o czym niejednokrotnie przekonałem się czytając historie jakie stworzył.

Morza Wszeteczne prezentuje zupełnie inny obraz piratów, niż ten, do jakiego byłem przyzwyczajony. Owszem mają wiele cech, które od razu utożsamiamy z tymi morskimi awanturnikami, jak: walka dla pieniędzy, picie dużych ilości rumu, krnąbrność, brak dyscypliny czy też stosowanie licznych forteli, by pokonać przeciwnika. U Marcina Mortki piraci posiadają wszystkie cechy wymienione, ale tym co ich wyróżnia jest ich wygląd. Awanturnikami zostają ludzie obdarzeni mutacjami. Brzmi intrygująco prawda? To dobrze, ponieważ więcej nie zdradzę, bowiem jest to bardzo ciekawy i oryginalny pomysł. Ludzie z takimi mutacjami nie mają racji bytu w społeczeństwie i zostają z niego wykluczeni. Jedyna możliwość co mogą robić w życiu to piractwo. 

Książka Marcina Mortki posiada niebanalną fabułę. Jej głównym bohaterem jest młody kapitan Roland, który jak to przesądny pirat nie lubi pewnego dnia tygodnia - mianowicie piątków. Los chce jednak inaczej i właśnie tego dnia zmienia się całego jego dotychczasowe życie. Zostaje wplątany w groźną wojnę, która stanowi główny motyw książki. Nie zdradzę także tym razem nic więcej, ponieważ autor bardzo skrupulatnie ujawnia kolejne szczegóły konfliktu, co tylko sprawia że chce się czytać dalej książkę.

Morze Wszeteczne jak przystało na książkę o piratach zawiera wiele scen bitew morskich, które napisane są niezwykle dynamicznie i fachowo. Choć lubię klimaty marinistyczne, to do tej pory wciąż mam mgliste pojęcie, co poszczególne nazwy części statku znaczą. Nie odbiera to jednak uroku książki, ponieważ można łatwo się zorientować o co chodzi. A autor znalazł złoty środek w ich stosowaniu. Ogromnym autem książki dla mnie są postacie oraz humor występujący w książce. Niejednokrotnie śmiałem się z kwestii wypowiadanych przez daną postać, które warto zaznaczyć są kapitalnie stworzone. Nie ma dwóch takich samych piratów, każdy posiada swoje cechy charakterystyczne, czy nawet własny sposób mówienia. O wielu kwestiach nie wspomniałem a które niesamowicie mi się spodobały. Nie chciałbym jednak zdradzać wszystkiego czytelnikowi tej recenzji, by nie zepsuć mu przyjemności z czytania.

Morza Wszeteczne to książka idealna dla każdego, kto choć troszkę lubi tematykę związaną z piratami. Jest to bardzo miła i ciekawa odskocznia od typowego wizerunku tych awanturników morskich, co tylko dodaje walorów książce. Wspaniałe ilustracje i okładka są wspaniałym uzupełnieniem, które umilają lekturę. Już nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam kolejny tom!

Moja ocena 8/10

Cykl Morza Wszeteczne:
1. Morza Wszeteczne
2. Wyspy Plugawe
3. Zaułki St. Naarten

Tytuł: Morza Wszeteczne
Cykl: Morza Wszeteczne
Tom serii: 1
Autor: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 25.09.2013
Liczba stron: 416
ISBN: 9788377479421

12 komentarzy:

  1. "Karaibską czytałem" i książka zdobyła mnie. "Miecz i kwiaty" to trylogia, którą jako fan wypraw krzyżowych nie mogłem ominąć aż szkoda, że praktycznie teraz jest nie do zdobycia. Sam bym z chęcią kupił "Miecz i kwiaty" ponieważ swojego własnego zbioru nie posiadam.Ciekawie co się porobiło w tej FS, że zrezygnowali z Mortki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie te serie książek widziałem w koszach z tanią książkę, jednakże zawsze np. 1 i 3 tom, albo tylko 2. I nigdy nie kupiłem, także ze względu na wysoką ceną jak na tak zniszczone egzemplarze. Ale ogólnie bardzo lubię twórczość Marcina.
      Pewnie został skreślony jako niedochodowy autor, co wiązało się ze słabą reklamą jego książek niestety. Być może były inne także powody. A szkoda. Dobrze jednak, że inne wydawnictwa chcą wydawać jego książki. :)

      Usuń
    2. "Miecz i kwiaty" koniecznie przeczytaj. Poszukaj w bibliotekach a jak nie to widziałem go gdzieś w pdf'ie (chociaż to jest piractwo no ale innej drogi zdobycia nie widzę). Można sobie wrzucić potem albo na telefon, tablet, lub czytnik e-book'ów. Kawał dobrej książki ;). "Fabryka" ostatnio przeżywa duży kryzys. Chyba pożegnali się całkowicie jeszcze z Jakubem Ćwiekiem, który teraz wydawany jest przez SQN. Ogólnie dawniej wydawnictwo kojarzone przeze mnie z polską fantastyką teraz zaczęło bawić się w "Fabryczną Zonę", która do mnie nie przemawia. Gdyby nie Brett, Pilipiuk, Ziemiański no i jeszcze Grzędowicz (który od PLO dawno niczego nie napisał) byłoby marnie. Jest jeszcze Piekara ale z nim to akurat oddzielna historia - nie podoba mi się to, że z Cyklu Inkwizytorskiego zrobili "Modę na sukces".

      Usuń
    3. Czytałem Miecz i kwiaty :) Zdobyć własne egzemplarze bym chciał, ale ciągle były pojedyncze tomy w koszach z tanią książką :)
      Fabryczna zona pojawiła się chyba jako odpowiedź i konkurencja dla metro 2033. Z jednej strony cieszę się, ponieważ są książki z klimatów Stalkera, które są dość fajne, a z drugiej strony Survarium, które już do mnie nie przemawia. Ziemiańskiego niezbyt lubię - Achaję przeczytałem i było ok, ale Pomnik to rozwleczona fabuła, do tego grubość przesadna. A przecież objętość tekstu nie jest tam duża, w zupełności można by wydać każdy tom jako książkę o połowę cieńszą. Grzędowicza znam tylko PLO, który mi się podobał, chociaż najbardziej chyba 1 tom :)

      Usuń
  2. Powiem Ci, że jakoś ja nie odczułam zbyt dużej eksploatacji pirackich tematów... No co, w sumie tylko Piraci z Karaibów. I Piotruś Pan :) Więcej w zasadzie nie kojarzę, ale z chęcią zabiorę się za inne książki Mortki. Kiedyś. Morza wszeteczne widziałam już kilka razy przecenione, więc pewnie w końcu się nad nimi ulituję i je kupię ;)
    Pirackie klimaty są fajne, ale jestem ciekawa, czy się wczuję w bitwę morską. Chociaż w przypadku Starcia królów nie było z tym problemów, jedna z najlepszych scen batalistycznych, jakie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i żeby nie było, nie mam zamiaru Mortki mierzyć Martinem itd... :P

      Usuń
    2. Może troszkę źle to sformułowałem :) Nie mam jakiegoś super przesytu, ale jednak dość sporo książek czy filmów jest o nich, które znam. Piraci z Karaibów, Czarnobrody, Wyspa Skarbów i jeszcze kilka, które kojarzę. Użyłem takiego zwrotu, aby podkreślić że piraci od Marcina są inni - w dużej mierze ma odnosi się to do ich mutacji, jednak bardzo fajnie mi się czytało Morze Wszeteczne :)

      Usuń
  3. Lubię motywy z piratami, ale nie aż tak bardzo jak z wikingami, rycerzami itp. żeby czuć chęć zapoznać się w literaturze. Filmy za to oglądam chętnie. Bardzo lubię serię Piratów z Karaibów, a ostatnio oglądałem świetny serial Black Sails. Jeśli nie widziałeś, a oglądasz seriale, to polecam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię piratów, ale żeby to był jeden z ulubionych motów w czołówce to aż tak nie, jednak jak już kiedyś rozmawialiśmy lubię różnorodność. Raz taki gatunek, raz inny. Ponieważ dość łatwo, czytając non stop np. fantasy nudzę się czy mam dość tego gatunku, chociażby książka była genialna :)
      A serial spojrzę, może zdobędę się i go obejrzę. Bo u mnie z oglądaniem czegoś na lapku to bywa różnie. Zazwyczaj wszystko inne jest lepsze dookoła, niż oglądanie :)

      Usuń
  4. Też mam lapka, dlatego hdmi niezbędny. Podpinka pod 40' tv i zaraz inaczej to wygląda. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie o to chodzi :P Bardziej o to, że jak w tv leci film to łatwiej usiąść i po prostu obejrzeć, niż w necie szukać, kombinować z kablem itp. Zresztą nawet telewizję ostatnio rzadko oglądam, musi lecieć coś serio ciekawego bym oglądał.
      Ale ten serial na pewno zobaczę co i jak :)

      Usuń
    2. Ja samą tv też praktycznie w ogóle, tylko mecze piłki. A tak, jak uruchamiam TV to po to, by włączyć konkretny film lub serial. ;)

      Usuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.