piątek, 11 września 2015

Koniec świata

Wielu z Was zapewne kojarzy wszechobecne kosze z tanimi książkami w marketach. Można w nich znaleźć niekiedy perełki lub wydania kieszonkowe za wręcz bardzo niską cenę. Jednak często jest to po prostu kosz z zalegającymi książkami, których nikt nawet kijem nie chce tknąć.

Kupowałem już wiele książek z takich koszy. Jedne gorsze, drugie lepsze. Koniec świata Marka Chadbourna należy to tych gorszych... A kupiłem całą trylogię, bowiem jest to pierwszy tom.


Książka zapowiada się początkowo bardzo interesująco. Połączenie magii, mitologii ze współczesnością. Stary świat jaki znamy odchodzi a jego miejsce zajmuje nowy - pełen istot z mitów i legend. Niestety to tylko pierwsze wrażenie. Elementów magicznych jest raptem kilka i głównie przewijają się niestety te same. Sam smok pojawia się dosłownie raz czy dwa. Podobnie inne ciekawsze magiczne stworzenia.

W dodatku bohaterowie są dziwni... Nie da się tego inaczej określić. Każdy z nich przeżył jakieś traumatyczne przeżycia, które nijak mi pasowały do tego co autor ujawnił pod koniec. Ich kreacja jest słaba, z żadną z postaci nie poczułem żadnej więzi, ani nie przejąłem się jej losami. Wzajemne relacje bohaterów również pozostawiają wiele do życzenia. Jest to dokładnie piątka a właściwie szóstka postaci, które przez całą książkę drą ze sobą koty. Nie każdy z każdym, ale są takie pary, które wręcz się nienawidzą. Nagle pod koniec książki stają się zgraną paczką. A nic tego nie zapowiadało...

Jeśli chodzi o samą fabułę. Generalnie byłem entuzjastycznie nastawiony do połączenia świata fantasy ze współczesnym. Jednak w Końcu Świata fabuła polega na znalezieniu 4 mitycznych przedmiotów. Czyli znajdź to i tamto. Po drodze w nieprawdopodobny sposób zawsze ktoś uratuje naszych bohaterów i tak ze było dwa razy. A do tego jeden z bohaterów bardzo skąpi wiedzę o tym co nadchodzi, chociaż posiada ogromną wiedzę na ten temat. Wydawałoby się logiczne, prawda? Jednak bardziej miałem wrażenie, że taką osobę wyrzuciłoby się z ekipy niż dalej z nią współpracowało.

Na koniec jeden z ciekawszych pomysłów, jednak moim zdaniem źle opisany został i wykorzystany. A mianowicie wraz z nadejściem magii i mitycznych postaci nasz świat zaczął się zmieniać. Zaczęły psuć się samochody, elektronika. Jednakże to wszystko oparte jest na uniwersalnych zasadach fizyki, które ok mogły się zmienić. Jednak sam pomysł został wykorzystany znów raptem kilka razy i to w dziwnych okolicznościach, które mi nijak nie pasowały.

Koniec świata mi osobiście nie podobał się. Choć całkiem szybko go przeczytałem, głównie ze względu by go skończyć, to nie miałem przyjemności z tej lektury. Prawdopodobnie nie sięgnę po drugi i trzeci tom tej trylogii. Zdecydowanie mam małą nauczkę na przyszłość, by nie kupować od razu całej trylogii z koszy z tanią książką.

Moja ocena 3/10

Tytuł: Koniec świata
Cykl: Wiek złych rządów
Tom cyklu: 1
Autor: Mark Chadbourn
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 05.2006
Liczba stron: 512
ISBN:8373845062

11 komentarzy:

  1. Na szczęście dla Ciebie, szybko czytającego, pewnie nie trwało długo skończenie tej książki. A czasem jednak warto poprzestać na tej jednej z cyklu, bo szkoda czasu na resztę, a na ogół jest tak, że jak tom 1 jest mega zły to kolejne już są mega straszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię mieć niedokończonych serii, ale jednak wolę się nie męczyć :) Wiesz co kilka dni, ale też za dużo nie miałem czasu czytać.

      Usuń
    2. Też tego nie lubię. Ale jeśli cykl nie ma potencjału, by być dobrym, to nie ma sensu. A Ty bardzo nisko oceniasz 1 część. Szkoda czas. Jest mnóstwo innych książek, które warto poczytać. Ja obecnie jestem w ekstazie, bo dostałem w łapy - w końcu, po 4 latach czekania na wznowienie! - "Ilion" Simmonsa i jestem bardzo zadowolony. :) Ale fabuła jest tak złożona, że ciężko mi będzie ogarnąć to w recenzji. Pewnie i tak tego nie zrobię, bo zawsze książki, które czytam z fascynacją trudno mi opisać.

      Usuń
    3. No dokładnie, nie ma sensu czytać na siłę :) Zwłaszcza, że masa ciekawych książek czeka :P

      Widziałem właśnie, że to czytasz na LC. Przymierzam się do Tolkiena - nie tylko Władcę i Hobbita i Wiedźmina w najbliższym czasie. Zacząłem się ostatnio zastanawiać, ale jak ja ją napisze? Przecież to świetne dzieła, które każdy kojarzy i nie wiem co miałbym napisać w recenzji? Podobało mi się, przeczytajcie jeśli nie czytaliście? Ale też mam jak mówisz. Im lepsze dzieło i większy zachwyt nad nim to tym ciężej napisać recenzję by oddać te uczucia :)

      Usuń
    4. można przeczytać dla samej przyjemności czytania i nie pisać recenzji :D

      Usuń
    5. Na siłę nie będę pisał recenzji :) Małego Księcia nie umiałbym zrecenzować, dlatego taki wpis się nie pojawił :)

      Usuń
  2. Szkoda, że nie było przyjemności. To wielka szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  3. Też dostałam taką nauczkę z Pierwszymi dniami Rhiannon Frater... Po Koniec świata nie sięgnę, bo aż taką czytelniczą masochistką nie jestem, żeby na własne oczy sprawdzać, czy jest to tak kiepska lektura. Uwierzę na słowo... W ogóle jakim cudem ogarnęłam, że wrzuciłeś recenzję Christie, a tej nie zauważyłam? Blogger mi na wyrywki podsuwa najnowsze posty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ta książka niestety porażka. Być może starzeję się i doceniam klasyków i uznanych pisarzy, ale cóż... zdecydowanie Koniec świata nie przypasował mi. Ale jak pisałem opis z tyłu zapowiadał świetną historię. Połączenie świata fantasy, magii i mitów ze współczesnym? Jak dla mnie ekstra pomysł. Nawet miałem jakieś swoje wyobrażenie tego, gdy czytałem opis i chyba było ono lepsze.

      Blogger dziwnie działa :P Mi kiedyś nie wyświetlało nowego posta Ciacha a jak wszedłem na jego bloga coś skomentować to patrzę 2 nowe posty. Z początku myślałem, że pokazuje posty np. po godzinie od opublikowania. Ale jakiś czas później patrzę na innym blogu pojawił mi się wpis i "4 minuty temu" i nie wiem o co chodziło. Być może to było w tym samym czasie :)

      Usuń
    2. Też mam podobne z Bloggerem przypadki...
      No, ja też już się nie zadowalam taką prostą, skleconą na kolanie fantastyką pisaną pod publikę... Ogólnie celuję w ambitniejsze książki, co nie przeszkadza mi sięgać po te typowo rozrywkowe, choć czasem wymaga to dystansu. Najbardziej się zdziwiłam, jak po lekturze Dwóch wież się okazało, że cudowności Tolkiena, którą się zachłysnęłam rok wcześniej nie odnalazłam tym razem. Może to też zalezy od tego, czego aktualnie szukam w książce, ale jednak Tolkien już ma w mojej świdomości swój jakże wysoki piedestał i co? I tym razem był na nim "z urzędu", a nie z racji tego, że tak bardzo mnie zachwycił...

      Usuń
    3. Czasami lubię przeczytać taką książkę ze szczęśliwym zakończeniem i pasjonującą fabułą i niczym więcej. Taka dobra książka dla rozrywki.
      Podobnie mam teraz nazwijmy to "problem" gdy czytam inne książki i kreacja bohaterów nie zawsze jest fajnie zrobiona, czy też nie zawsze są oni wyraziści. Wzięło się to pewnie stąd, że po Bastionie wiem jak można to zrobić naprawdę genialnie, jednakże nie zawsze to pasuje do danej książki czy gatunku. Nie wyobrażam sobie powieści fantasy, w której na wstęp kilku pierwszych rozdziałów dostajemy "mini streszczenie" ciekawszych, czy też charakterystycznych wydarzeń z życia bohatera. To by zwyczajnie zaraz odrzuciło czytelnika. A u Kinga w Bastionie bardzo mi się to podobało.

      Z jednej strony mam wrażenie, że teraz pewnie Igrzyska czy inne takie młodzieżowe książki by mnie pewnie nie zachwyciły tak jak kiedyś. Pamiętam mój zawód, gdy "spróbowałem" czytać Robinsona Cruzoe wiele lat po tym, gdy go czytałem. I nie potrafiłem! Język wydawał mi się taki prosty, fabuła dziwna. Być może przez lata historia eweluowała i zapamiętałem ją nieco inaczej, niż to jaka ona faktycznie jest.
      Ale z drugiej strony czasami potrzebuję sięgnąć po coś lekkiego, nie zobowiązującego - taka lekka lektura. :)

      Usuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.