fot. Paweł Szczepanik |
Mniej więcej rok temu Jacek Łukawski zadebiutował powieścią "Krew i stal", będąca pierwszym tomem cyklu "Kraina Martwej Ziemi", wydanej nakładem Wydawnictwa Sine Qua Non. Książka oczarowała mnie już od pierwszych stron - wspaniały świat, pełen słowiańskiego kolorytu, intrygującej magii, ale przede wszystkim bohaterów z krwi i kości. Zdecydowanie bardzo udany debiut!
Witaj Jacku. Bardzo się cieszę, że zgodziłeś się na ten wywiad, ale muszę Ci się przyznać, że mam przed nim lekką tremę, zwłaszcza że już kilku udzieliłeś, ale jestem pozytywnie nastawiony i mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie interesująca rozmowa. Niedługo premierę ma "Grom i szkwał", kontynuacja Twojej debiutanckiej powieści. Czy sądziłeś, że "Krew i stal" odniesie taki duży sukces i już rok później ukaże się drugi tom?
Cała przyjemność po mojej stronie Łukaszu i dziękuję Ci za zaproszenie do rozmowy. Jeśli masz tremę to znaczy, że jedziemy na tym samym wózku, a więc musi być dobrze (śmiech). Szczerze mówiąc nie sądziłem nawet, że uda mi się książkę wydać, a co dopiero, że zostanie ona tak ciepło przyjęta przez czytelników. Wciąż nie do końca mogę w to uwierzyć i zdarza mi się zerkać na półkę, by się upewnić, że „Krew i stal” naprawdę istnieje (śmiech).
Od początku zakładałem, że potrzebuję około roku na napisanie i dopracowanie każdego tomu, a więc „Grom i szkwał” wychodzi zgodnie z planem.
Uff, czyli nie tylko zadawanie pytań jest takie stresujące (śmiech). Zatem zgodnie z Twoim planem za rok ujrzymy finałowy tom? Zacząłeś go już pisać, czy jednak masz chwilę przerwy związaną ze zbliżającą się premierę?
Już zacząłem, choć na razie idzie powoli, tak na pół gwizdka. Jeszcze żyję „Gromem” i potrzebuję chwili oddechu nim wrócę do normalnego trybu pracy.
Mając pierwszą wydaną książkę za sobą, łatwiej Ci było napisać drugą? Czy może jednak było to zadanie o tyle trudniejsze, że nie chciałeś zawieźć oczekiwań swoich czytelników?
Odpowiedź nie jest prosta. Na początku wpadłem w taki wydawniczy „shell shock”, z którego nie mogłem się otrząsnąć przez wiele tygodni. Potem obawiałem się, że nie uda mi się poprawić warsztatu, przez co „Grom i szkwał” okaże się gorszy od tomu pierwszego, lub że w ogóle nie dam rady go napisać. W końcu jednak jakoś poukładałem sobie to w głowie i siadłem do komputera.
Sama historia rozwijała się jakby płynniej, wątki lepiej zazębiały i czułem wyraźną różnicę względem „Krwi”, lecz poczucie odpowiedzialności i związany z nią stres sprawiał, że „Grom i szkwał” był ogromnym wyzwaniem.
Zupełnie nie ma powodów do obaw! Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że "Grom i szkwał" jest dojrzalszy, lepiej zaplanowany i napisany. Mam wrażenie, że poczyniłeś duże postępy. Zgodzisz się ze mną?
Dziękuję i cieszę się, że dostrzegasz różnice. Ja, jako autor, nie potrafię ocenić w pełni obiektywnie tego, co sam napisałem. Pisanie „Krwi i stali”, a przede wszystkim późniejsza praca redakcyjna nad tekstem, dużo mnie nauczyły. Również komentarze i uwagi czytelników stanowiły bardzo ważne źródło wiedzy. Starałem się wyciągnąć z tego wszystkiego wnioski i uwzględnić je podczas pisania „Gromu i szkwału”. Problemem, z którym musiałem się zmierzyć, było to, że „Krew” pisałem dla siebie i prawdę mówiąc nie zastanawiałem nawet, jak zostanie odebrana. Nagle okazało się jednak, że jest grupa osób, która przeczytała pierwszy tom, przymknęła oczy na potknięcia debiutanta, ale oczekuje, że dalej będzie lepiej. Siadając do pisania uświadomiłem sobie, że już nie piszę tylko dla siebie, ale również dla nich. Co więcej, że za żadne skarby nie chciałbym ich zawieść. Mam nadzieję, że choć po części się to udało.
Doskonale rozumiem o co Ci chodzi. Sam miałem pewną tremę, kiedy zacząłem częściej udostępniać swoje recenzje na grupach, gdzie były tysiące osób lepiej znających ode mnie literaturę fantasy. Do teraz miewam przez to ochotę usiąść do niektórych starszych recenzji i je poprawić, widząc jakie błędy w nich zrobiłem, ale ostatecznie jednak tego nie robię. Czy masz podobne odczucia co do "Krwi i stali", czy nic byś w niej nie poprawił?
Czy bym poprawił? Ja bym ją napisał zupełnie inaczej! (śmiech). Gdy „Krew i stal” szła do druku wiedziałem, że tekst jest najlepszym, co w danej chwili byłem w stanie z siebie wykrzesać. Minął rok i dziś to „Grom i szkwał” jest szczytem moich możliwości, a w „Krwi” dostrzegam dużo elementów, które bym z chęcią przekonstruował, rozwinął, poprawił. Pewnie za kolejny rok podobnie popatrzę na „Grom” (śmiech).
Wierzę jednak, że tak właśnie być powinno, że to co dziś stanowi kres, w przyszłości stanie się ledwie przystankiem, a ja będę równie krytycznie patrzył na swoje książki, jak ty patrzysz na recenzje.
Jak najbardziej trafne jest w tym przypadku stwierdzenie, że człowiek uczy się całe życie. Z pewnością trzeci tom będzie się różnił od drugiego i pierwszego, ale to pokazuje jaką drogę przebyłeś. W wielu wywiadach podkreślałeś, że "Kraina Martwej Ziemi" będzie trylogią, jak na dobre fantasy przystało. Czy nadal podtrzymujesz swoje postanowienie? Czy może jednak historia będzie dłuższa niż planowałeś?
Podtrzymuję. Ta historia zostanie zamknięta trzecim tomem zgodnie z pierwotnym założeniem. Natomiast, jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na opisanie dalszych losów bohaterów, a konkretnie tych, którzy przeżyją (mroczne, wymowne spojrzenie), to na pewno w formie odrębnej. Na razie jednak mam inne plany, choć również związane z tym światem.
Trzeba to przyznać, że bohaterowie lekko z Tobą, to nie mają (śmiech). Nawiązując do Twojej odpowiedzi, to są już jakieś wstępne nawet plany napisania książki rozgrywającej się przed akcją "Krwi i stali"? Przedstawiająca na przykład wydarzenia jakie doprowadziły do powstania Martwej Ziemi?
Prawdę mówiąc nie wykluczam tego w przyszłości. Uniwersum skonstruowałem w taki sposób, by mieć ku temu otwartą drogę. W linii czasu mam zaprojektowane pewne punkty zwrotne, które mogą stanowić ciekawe tło dla różnych opowieści i składać się w jakąś całość, której osią jest właśnie Martwa Ziemia. Ale, ale! Nikomu o tym dotychczas nie mówiłem, więc nie ukrywam, że Twoje pytanie jest dla mnie intrygujące. Jasnowidz normalnie... A nie chodzą ci przypadkiem po głowie jakieś cyferki? Wiesz, sześć liczb... Może mógłby się nimi podzielić? (śmiech)
Po prostu przeczytałem już dziesiątki różnych książek fantasy i teraz łatwo mi wychwycić element z którego autor jest szczególnie dumny i którego tak szybko go nie porzuci. Dla mnie osobiście Martwa Ziemia jest niezwykle fascynującą i z wielką chęcią przeczytam coś więcej jeszcze o niej. Na swoim koncie masz również opowiadanie, rozgrywające się w świecie Krainy Martwej Ziemi - Gianca, wydane w jednym z numerów Wydania Specjalnego Nowej Fantastyki. W Gromie i szkwale jest do niego bardzo silne nawiązanie i właściwie po jego lekturze lepiej zrozumiemy niektóre wydarzenia z drugiego tomu. Zamierzasz opowiedzieć kiedyś coś więcej o płanetnikach?
I podobnie jak w poprzednim pytaniu trafiasz w sedno. Polubiłem postać płanetnika - pirata do tego stopnia, że jakiś czas temu rozpisałem szkielet powieści, która opowiada o jego losach. Widzę ją jako awanturniczą opowieść o podniebnych draniach, którą na dzień dzisiejszy planuję napisać po zakończeniu pracy nad trzecim tomem. Czas pokaże, czy uda mi się zrealizować ten zamiar.
Świetna wiadomość i mam nadzieję, że uda Ci się zrealizować ten pomysł! Zmieniając nieco temat, to Krew i stal, podobnie Grom i szkwał nie są książkami słowiańskimi, co wielokrotnie podkreślałeś w wywiadach i z tym się w pełni z Tobą zgadzam. Niemniej jednak w obu książkach spotkamy wiły, utopce, dziwożony, czy inne bestie wprost ze słowiańskiego bestiariusza. Miałeś zwyczajnie dosyć orków, trolli, goblinów i chciałeś pokazać coś mniej znanego, czy może jest to jednak z Twojej strony wyraz lokalnego patriotyzmu?
Interesuję się naszymi rodzimymi wierzeniami i fascynują mnie istoty, które towarzyszyły naszym przodkom. Uznałem, że są tak inspirujące, że grzechem byłoby pisać o jakichś zniewieściałych długouchych chudzielcach, czy zielonych, śmierdzących półgłówkach, skoro pod ręką mamy wspaniały, barwny świat. Ma to jeszcze dodatkowy wymiar. Sama konstrukcja opowieści jest klasyczną fantasy, ale mam nadzieję, że dzięki umieszczeniu w niej słowiańskich istot udało mi się osiągnąć złoty środek, równowagę między klasyką a swojskością.
W obu Twoich książkach możemy spotkać nawiązania do wielu znanych historii - o chłopcu, który musi zniszczyć pewien pierścień zagrażający światu, czy o mężczyźnie z dwoma mieczami, który chce walczyć z potworami. Skojarzenie nasuwa się wręcz samo, do jakich powieści jest to aluzja. Jest to dla Ciebie rodzaj hołdu dla tych historii, czy raczej rodzaj gry dla czytelnika, aby je wszystkie odnalazł?
Nie wytrzymam: I do Pierścienia Nibelunga do jasnej Anielki! (śmiech) W „Krwi i Stali” są trzy ważne odniesienia do klasyki, z czego trzecie to właśnie nawiązanie do „Złota Renu”. Zdziwiło mnie to, że wszyscy od razu dostrzegli nawiązania do Sapkowskiego i Tolkiena, a do średniowiecznej epopei, notabene wpisanej na listę UNESCO, już nie. Rozumiem jednak, że dziś Nibelungowie, szczególnie Wagnerowscy, to już tylko „archeologiczna ciekawostka” (śmiech).
W każdym razie ci autorzy i ich dzieła są kamieniami milowymi mojej osobistej fascynacji fantastyką. Muzyka Wagnera, którą usłyszałem jako młody dzieciak, rozbudziła moją wyobraźnię. Tolkien był pierwszym autorem, który zabrał mnie na wyprawę w fantastyczne światy, a Sapkowski pokazał ich rodzimy klimat. Mogę więc śmiało powiedzieć, że bez ich dzieł nigdy nie wsiąkłbym w fantastykę w takim stopniu, a z pewnością nie próbowałbym swoich sił w pisaniu.
Odniesienia w „Krwi” są formą hołdu, ale nie chciałem, by wyszło to na zasadzie przerysowanej, nadętej i sztucznej. Dlatego zdecydowałem się na żartobliwe nawiązania, które – dzięki Bogu (!) wiele osób doceniło.
W „Gromie” również umieściłem kilka figlarnych odniesień, choć miejscami są mniej oczywiste niż to miało miejsce w „Krwi”, a ponadto sięgają nie tylko do literatury. Mam nadzieję, że odnalezione rozbawią uważnego czytelnika.
Dlatego postanowiłem Cię o to zapytać, ponieważ odniesienia są bardzo dobrze wpasowane w opowieść i nie ma wrażenia dziwności. Co do Pierścienia Nibelungów, to przyznaję, że akurat tego klasyka znam najmniej. W drugim tomie najbardziej w oczy rzucili się pewni łotrzykowie w lesie, których po prostu nie sposób nie skojarzyć (śmiech). Bardzo miło się rozmawia, ale kończą mi się już pytania a nie chciałbym Cię zanudzić, zadając te same pytania, co moi poprzednicy. Zatem ostatnie pytanie na koniec. W zeszłym roku pamiętam, że ciężko było Cię namówić na przyjazd na Pyrkon, krótko po wydaniu Krwi i stali, ale ostatecznie pojawiłeś się na nim. Czy w tym roku ponownie można liczyć na Twój przyjazd do Poznania, bądź na inne konwenty?
Było ciężko namówić, bo większa ilość osób w jednym miejscu bardzo mnie stresuje. Wiesz, lubię ciszę i spokój, a trzy osoby obok uznaję już za tłok (śmiech). Mimo takiego podejścia bardzo miło wspominam każdy z konwentów, na którym byłem. To zaskakujące, że gdzieś może się znaleźć tyle fajnych osób i stworzyć tak ciepłą atmosferę, że nawet ktoś taki jak ja poczuje się komfortowo.
Pomyślałem więc, że w tym roku spróbuję – w miarę możliwości – nie odmawiać i, o ile mi czas pozwoli, odwiedzić kilka ciekawych miejsc.
Na chwilę obecną wiem, że na pewno będę gościł na Fantasmazurii, a jak będzie z resztą – zobaczymy.
Bardzo dziękuję za fascynującą rozmowę i liczę na spotkanie na którymś z konwentów!
Cała przyjemność po mojej stronie, a piwko przy najbliższej okazji obowiązkowe!
Trochę zaskakuje mnie to, że Łukawski okazał się taki... normalny :D Bardzo ciekawy wywiad, sama czekam na drugi tom. właśnie największym plusem wydaje mi się nawiązanie do starych wierzeń słowiańskich.
OdpowiedzUsuńZdanie "dalszych losów bohaterów, a konkretnie tych, którzy przeżyją " mnie rozbawiło :D
Jacek zdecydowanie nie jest typowym pisarzem - to bardzo skromna osoba, która nie lubi tłumów i która najlepiej czuje się w gronie znajomych (podobnie do mnie) :)
UsuńMiałem okazję go chwilę poznać na Pyrkonie, to też się lekko zdziwiłem, bo troszkę innej osoby się spodziewałem :)
Fajny wywiad i fajny człowiek. To Twój debiut, ale wyszło nieźle. A dzisiaj akurat widziałem w zapowiedziach SQN drugi tom. Patronujesz mu?
OdpowiedzUsuńDzięki :) Myślałem, że to łatwiejsze zadanie, ale okazało się dużo trudniejsze...
UsuńTak patronuję, nawet wrzucałem info o tym na bloga ;)
Musiałem przeoczyć. To w takim razie drugi patronat, jak dobrze liczę? :)
UsuńTrzeci, bo również pierwszego marca wychodzi 3 tom Wikingów Radosława Lewandowskiego, któremu patronuję ;)
UsuńNo to gratuluję po dwakroć. :)
UsuńTo ja dziękuję po dwakroć :)
UsuńBardzo dobrze przeprowadzony wywiad, warsztatowo wypadłeś lepiej od niejednego zawodowego dziennikarza :)
OdpowiedzUsuńA z Łukawskim to chętnie, po swojsku, wódeczki bym się napiła :D
Bardzo dziękuję! Cieszę się, że tak dobrze jest odbierany :)
UsuńMam w planach tę trylogię, a ten wywiad tylko podsycił mój apetyt. Nawiasem mówiąc autor okazał się bardzo sympatyczny na moje oko, a sam wywiad jest bardzo dobrze przeprowadzony i z przyjemnością go przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i jestem ciekawy jak Tobie przypadnie do gustu ta trylogia :)
UsuńBardzo fajny wywiad, poszedłeś do niego bardzo profesjonalnie, przyjemnie się go czytało. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Usuń