niedziela, 5 sierpnia 2018

Mgły Avalonu - Marion Zimmer Bradley

Wyznaję zasadę, że nawet jeśli autor popełnił straszne i niewybaczalne rzeczy, to należy oddzielać jego osobę od jego twórczości. Dlatego bez uprzedzeń sięgnąłem po powieść Marion Zimmer Bradley pomimo że wiedziałem jakich czynów dopuściła się wobec swojej córki. Mgły Avalonu jest to kolejna książka, która opowiada o legendzie Króla Arturze, lecz w mniej klasyczny sposób. A mianowicie historia jest opowiedziana tylko i wyłącznie z perspektywy kobiet dzierżących władzę zza tronu.

Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że Mgły Avalonu były jedną z najdłużej czytanych przeze mnie książek. Złożyło się na to kilka spraw - przede wszystkim brak czasu, ale nie da się ukryć, że jest to ogromne tomiszcze - ponad tysiąc stron dużego formatu w twardej oprawie i bynajmniej nie jest to lektura na dwa wieczory, ani na trzy. Odniosłem wrażenie, że część wydarzeń i niektóre sceny spokojnie można byłoby skrócić i nie wyszłoby to na szkodę powieści. Niemniej jednak wciąż byłoby to opasłe tomiszcze, ale już nie tak bardzo.

Historia opowiedziana w książce rozpoczyna się od romansu zamężnej wówczas Igriany z Utherem Pendragonem, aż po śmierć Króla Artura. Powieść obejmuje zatem kilkadziesiąt lat burzliwej historii Anglii. Nie tylko przeczytamy jak po latach walk zostało zażegnane zagrożenie ze strony Saksonów, ale również jak chrześcijaństwo coraz silniej wkraczało na te tereny, wypierając rodzimą wiarę, co nie wszystkim się podobało i wiele innych. Bradley świetnie oddała tę przemianę, która dokonuje się na oczach bohaterów w trakcie tych kilkudziesięciu lat. Z początku zmiana może wydawać się być niezauważalna, ale z czasem dostrzegamy, jak świat, w którym żyją bohaterowie się zmienił, dla niektórych dość diametralnie. Ponadto, w książce zostały poruszone najważniejsze motywy związane z panowaniem Artura, takie jak jego miecz Excalibur, miłość Gwenifer i Lancelota, Morgiana jako czarodziejka, która chce zaszkodzić swojemu bratu, poszukiwania świętego Graala, historia Drustana i Isotty i wiele innych. Nie zawsze jednak te motywy były przedstawione tak jak pamiętałem ze znanych mi wersji legend, ale trudno cokolwiek zarzucić autorce w tej kwestii. 

Przez znaczą część książki narratorką jest Morgiana. Jest ona kapłanką Avalonu, która początkowo bardzo wspiera swojego brata, a później usilnie stara się go z niego zrzucić. Przyczyną tego jest fakt, że Artur sprzeniewierzył się przysiędze, jaką złożył i odwrócił się od Avalonu na rzecz chrześcijaństwa za namową swojej pobożnej żony. Gwenifer dość szybko po ślubie staje się bardzo pobożna, można powiedzieć, że aż za bardzo i silnie wpływa na wszelkie decyzje swojego męża. Sam zaś Artur zdaje się być marionetką w jej rękach, pozwala jej sugerować co ma zrobić, a jednocześnie kilka razy daje jej przyzwolenie na miłość z Lancelotem, widząc jak oboje na siebie patrzą. Oprócz Morgiany, Gwenifer i Igriany, poznamy również kilkanaście innych kobiet, które niekiedy mają zdecydowanie odmienne punkty widzenia na dane wydarzenia, czy zachowanie. To jednak powoduje, że książkę, pomimo swojej objętości, czyta się bardzo przyjemnie i trudno tutaj o nudę i monotonność. 

Trudno byłoby opisać wszystkich bohaterów, jacy są, jakie snuli plany i jak ich odebrałem. Przez ponad tysiąc stron z niektórymi postaciami się zżyłem i ogromnie je polubiłem, niektóre zdążyły w tym czasie zginąć, a jeszcze inne nie wzbudziły we mnie za grosz sympatii. Nie da się jednak ukryć, że bohaterowie książki, a w zasadzie bohaterki, zostały bardzo dobrze wykreowane i trudno tutaj o jakiekolwiek słowa krytyki. Przez całą książkę miałem okazję bardzo dobrze je poznać, każda z nich była inna, z własnymi ambicjami i planami. Nieco gorzej przedstawia się to z płcią męską. Artura, jego rycerzy i innych mężczyzn poznajemy tylko i wyłącznie z perspektywy kobiet. Ani razu autorka nie prowadzi narracji z ich punktu widzenia, co za tym idzie, zapomnijcie o wszelkich bitwach i wojnach. O nich dowiadujemy się z relacji kobiet, które czekają na swoich mężów, rodzą w tym czasie dzieci, doglądają domu bądź dworu i zajmują się kobiecymi sprawami. Z początku miałem mieszane uczucia, ale z czasem się do tego zdążyłem przyzwyczaić. 

Marion Bradley stworzyła w Mgłach Avalonu bardzo ciekawą wersję legendy o królu Arturze, którą z pewnością zapamiętam na długo. Poprowadzenie narracji tylko i wyłącznie z punktu widzenia kobiet było interesującym zabiegiem i nie powiem, że taki sposób opowiedzenia tej historii też ma swój urok, choć trzeba się do niego przyzwyczaić. Polecam!

Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!

Tytuł: Mgły Avalonu
Cykl: Avalon
Tom cyklu: 1
Autor: Marion Zimmer Bradley
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 04.06.2018
Liczba stron: 1154
ISBN:9788381163521

16 komentarzy:

  1. Czytałam to tomiszcze już kilka ładnych lat temu, w starym wydaniu z Zysku i miło to wspominam... Mam tylko nadzieję, że Zysk się szarpnie i wyda cały cykl, tym bardziej, że w zamian na facebooku im nerkę obiecałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak czytałem, kolejne tomy są bardzo luźno powiązane z Mgłami Avalonu i patrząc po ich opisie nie do końca wiem, czy będę chciał je przeczytać :)

      Usuń
  2. Cały czas zastanawiam się nad poznaniem tej historii. Właśnie jej wielkość mnie przeraża (choć przy To ani trochę mi to nie przeszkadzało). Wciąż nie czuję się przekonana :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie jest to książka, którą da się przeczytać szybko. Niemniej jednak według mnie jest warta uwagi, ponieważ przedstawia zupełnie inne spojrzenie na legendę o Królu Arturze, a tę bardzo lubię :)

      Usuń
  3. Chcę przeczytać w najbliższej przyszłości, a na pewno w tym roku, ale pewnie mi z miesiąc na nią zejdzie, bo do torebki jej nie wcisnę. Może zainwestuję w e-booka, chociaż fajnie by było mieć ją na półce :)
    Ja też oddzielam życie osobiste autora od jego twórczości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja woziłem w plecaku, więc się mieściła, ale to już powoli była granica. Ebook rzeczywiście jest dobrym rozwiązaniem w Twoim przypadku :)

      Usuń
  4. Uwielbiam taką tematykę - jestem wielką fanką legend arturiańskich ;)

    Pozdrawiam,
    Książkowa Przystań

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakich? Doczytałeś czy może jest to opisane w książce w przedmowie albo posłowiu? Jeśli jest to nie zdradzaj, sam sprawdzę. :) Ja nie muszę pisać już chyba, że to dla mnie obowiązek, chociaż może nieco później niż chciałem, bo tak planuję na jesień. Ale widzę, że zrobiłeś foto z Cornwellem, a nic nie napisałeś na temat porównania obu. Poziom podobny, czy jednak Cornwell lepszy? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś obiło mi się o uszy, później ktoś na facebooku zwrócił mi uwagę i zaintrygowany poczytałem o tym. Posłowia nie ma :)
      Miałem dać na zdjęciu wszystko co mam związane z legendą o Królu Arturze, ale jak robiłem je, to część była już w kartonach, część w mieszkaniu i tylko Cornwell był pod ręką. Mgły mają w sobie więcej elementów magicznych, więcej baśniowości, ale z drugiej strony większość wydarzeń została sprowadzona do tematów alkowy, rodzenia dzieci i wielu innych kobiecych spraw i problemów. A u Cornwella to typowa męska książka - bardzo realistyczna i bez ogródek wszystko autor pokazuje. Są to niewątpliwie dość różne książki, ale każda coś innego wnosi do przedstawienia legendy, więc trudno ocenić, która lepsza, choć skłaniam się ku książkom Cornwella :)

      Usuń
    2. To o co w takim razie chodzi?
      Dla mnie Cornwella będzie ciężko przebić. Ale wystarczy, że "Mgły" będę co najmniej dobre, a myślę że takie będą. :)

      Usuń
    3. Z wiki: "W 2014 roku jej córka Moira Greyland publicznie wyznała, że jako dziecko była wykorzystywana seksualnie przez matkę. Temat ten rozwinęła w wydanej w 2017 roku książce The Last Closet: The Dark Side of Avalon, gdzie opisała m.in. inne przypadki wykorzystywania seksualnego chłopców i dziewczynek, których dopuściła się Marion Zimmer Bradley wraz z mężem Walterem Breenem, a także jej zaangażowanie w ruch na rzecz promocji pedofilii."

      To na pewno, ale "Mgły Avalonu" przez narrację z punktu widzenia kobiet są zdecydowanie różne niż trylogia Cornwella. Przede mną ostatni tom, więc może się uda go jakoś niedługo przeczytać :)

      Usuń
  6. Gwenifer należy do najbardziej irytujących mnie bohaterów. Reprezentuje większość negatywnych cech jakich nie lubię. Dewotka do kwadratu, uparta, ślepa na argumenty. Miałem wrażenie, że jest po prostu głupia.

    Jeśli chodzi z kolei o życie prywatne autorki to miałem wrażenie,że zbyt dosłownie wzięła do siebie to co sama napisała i kierowała się podobnymi wartościami co kapłanki Avalonu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, co jakiś czas miałem ochotę krzyknąć na Artura lub innego bohatera, że ma ją odprawić...

      Trudno powiedzieć. Zmarła dość dawno, skandal z książką jej córki jakoś mnie ominął, choć co nieco pamiętam, więc trudno mi oceniać :)

      Usuń
  7. Czytałam dość dawno, takie małe kieszonkowe wydanie. Nie polubiłam bohaterów, bo trudno było ich lubić. Ale pod względem relacji, politycznych zagrywek i warstwy historycznej(a może trochę quasihistorycznej?) mocno utkwiła mi w pamięci.
    Umysł ścisły i tyle czyta? I to fantastyki? Same plusy. Już pana lubię. Pozdrowienia z Pomorza!

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba będę musiała sięgnąć. Ciekawi mnie to skupienie się na perspektywie kobiecej, ale również ponad 1000 stron lektury - nie zdarzyło mi się chyba jeszcze czytać czegoś tak opasłego. Brzmi jak dobre wyzwanie. ;)

    czytelnya.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.