Sabaa Tahir urodziła się w Londynie, lecz wychowywała się na pustyni Mojave w Kaliforni, gdzie jej rodzice prowadzili motel. Swoją debiutancką powieść Ember in the Ashes zaczęła pisać nocami, kiedy pracowała jako wydawca gazety. Książka opowiada o Scholarach podbitych przed pięciuset laty przez Wojan i wcielonych do ich Imperium. Jest to najbardziej znienawidzony i prześladowany naród ze wszystkich podbitych. Młoda Laia jest jedną z nich - cicha i nieśmiała, lecz w obliczu porwania brata przez Wojan jest gotowa zrobić wszystko, aby go uratować. W tym celu wstępuje w szeregi buntowników, którzy wysyłają ją z niebezpieczną misją do Akademii szkolącej elitarnych i bezwzględnych żołnierzy Imperium - Maski. Tam Laia poznaje Eliasa - mężczyznę u progu ukończenia Akademii, który jednak wcale nie jest podobny do swoich kolegów. Jego serce jest bowiem pełne wątpliwości, które narastają jeszcze bardziej po poznaniu Lai. Ich spotkanie odmieni oboje na zawsze...
Książka została napisana z punktu widzenia dwóch postaci - Eliasa (jednego z oprawców, który ma jednak rozterki) oraz Lai (dziewczyna pochodząca z podbitego ludu). Ich rozdziały zostały umieszczone naprzemiennie, dzięki czemu nie odczuwa się monotonności wydarzeń. Niestety taki sposób konstrukcji bohaterów, jak i rozdziałów jest znany i co więcej wtórny. Stąd też z początku bardzo ciężko było mi się wczuć w opisywaną historię i nie powiedzieć: "już coś takiego czytałem, więc dam sobie z nią spokój". Dopiero z czasem w miarę poznawania bohaterów, zacząłem czytać tę książkę z większym zapałem i przestałem zwracać uwagę na te błędy. W Ember in the Ashes bardzo jasno i wyraźnie przedstawiono podział na dobro i zło, a odcieni szarości jest raczej niewiele. Przez to chwilami niektóre wydarzenia nie wyglądają zbyt autentycznie. W tym przypadku przydałoby się kilka postaci, które wzniosłyby więcej szarości i urozmaiciły ten sztywny podział.
Zarys fabuły nie wydaje się może zbyt porywający, lecz w miarę czytania dostrzegłem mnóstwo ciekawych rzeczy, które mnie oczarowały. Przede wszystkim Laia jest niezwykle wytrwałą osobą, która zrobi wszystko, aby tylko uratować brata. Często dzięki temu, nie poddaje się i walczy dalej. Ogromnie mi tym zaimponowała, chociaż los nie obchodzi się z nią najłagodniej... Elias natomiast został wychowany i wyszkolony do Wojan na bezwzględnego zabójcę. W głębi serca targają nim wątpliwości i chęć dezercji. Nie poddaje się rygorystycznemu wychowaniu, pozostając wciąż takim samym człowiekiem. Choć kreacja obu postaci wydaje się być skądś już znana, to przy bliższym spotkaniu ta dwójka bardzo zyskuje. Nie tyle zapomina się o tym, że skądś ich już znamy, lecz po prostu nie zwraca się na to uwagi i czerpie przyjemność płynąca z lektury.
Świat jaki wykreowała autorka jest ciekawy, spójny lecz znów niepozbawiony pewnych niedociągnięć. W miarę czytania dowiadujemy się o kolejnych tajemnicach, informacjach dotyczących historii, obyczajów, czy samych bohaterów. Z każdą stroną świat ten z całkiem realnego, staje się coraz bardziej magiczny, gdzie pojawiają się istoty znane tylko z legend i baśni. Jednak to co nie do końca mi się spodobało to nazwy ludów - Wojanie kochający wojnę, Scholarzy lubujący się w nauce, Morzanie mieszkający nad morzem i tak dalej... Niestety nie jest to tylko kwestia tłumaczenia. Nie brzmi to zbyt oryginalnie ani interesującą - w książce dla dzieci owszem, ale dla młodzieży. Tym samym Ember in the Ashes nabiera wydźwięku jakby była skierowana do młodszego czytelnika, a za chwilę zaskakuje brutalnością opisywanych wydarzeń. Jeszcze inną kwestią jest niewielka liczba odwiedzanych miejsc podczas akcji całej książki. Oczywiście jest to podyktowane wymogami fabuły, lecz zabrakło mi szerszego opisu świata, a nie tylko o Akademii i okolicy.
Ember in the Ashes oceniając jako powieść młodzieżową wypada całkiem dobrze, lecz nie jest to debiut aż tak bardzo udany jak zapowiadano. Książka posiada w mojej ocenie dość dużo niedociągnięć, które negatywnie wpływają na jej ocenę, zwłaszcza przez nieco starszego czytelnika. Czy zatem przeczytam kontynuację? Myślę, że tak, lecz nie będzie to pozycja wyczekiwana z wielką niecierpliwością.
Moja ocena 6/10
Książka bierze udział w wyzwaniu: Czytam Opasłe Tomiska.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Akurat oraz Business&Culture!
Tytuł: Ember in the Ashes. Imperium Ognia
Cykl: An Ember in the Ashes
Tom serii: 1
Autor: Sabaa Tahir
Tom serii: 1
Autor: Sabaa Tahir
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 04.11.2015
Data wydania: 04.11.2015
Liczba stron: 510
ISBN:9788328701199
W zasadzie podobała mi się, ale jakichś wariacji nie było. Niemniej fajna młodzieżowa książka z wątkiem fantasy :)
OdpowiedzUsuńMi też się podobało, ale nie było jakiegoś wow :)
UsuńA myślałam, że tylko ja nie potrafię wychwalać tej książki pod niebiosa. Zawsze trafiałam na same 10/10 i się zastanawiałam co ludzie takiego w niej widzą. Tak jak napisałeś jest to dobra młodzieżówka i miło się ją czyta, ale nic poza tym. :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie też się zdziwiłem widząc wszędzie 10/10 a tutaj taka dość przeciętna książka i nic więcej :)
UsuńByłam ciekawa Twojej opinii i szkoda, że książka ma takie niedociągnięcia, bo jednak lubię książki z efektem "wow" :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię, ta nie jest zła, ale wow nie ma :)
UsuńSesja za pasem, a ty książki czytasz? :-)
OdpowiedzUsuńJak już to zaraz obrona :D Dokładnie 20 czerwca :)
UsuńJa jednak książki traktuję jako mój relaks i środek antystresowy a telewizji nie oglądam praktycznie :)
Książka, po którą raczej na pewno nie sięgnę. Widzę, że czytasz "Ilion" Simmonsa :). Czekam na Twoją recenzję bo mi książka się szalenie podobała :).
OdpowiedzUsuńMi się bardzo już podoba a jestem za 200 stroną :)
UsuńNie wiem, czy to tylko moje odczucia, czy po prostu tak już Simmons konstruuje swoją fabułę, że powoli wszystko wyjaśnia, o wielu rzeczach dowiadujemy się tak przy okazji. Nie mamy żadnych takich akapitów że wojniksy takie coś, tylko są wspominane i kiedyś później dopiero wspomniane jest o nich zdanie, dwa :)
Nie jesteś osamotniony bo ja podobne miałem wrażenie. Jestem pewien, że jak skończysz "Ilion" to nie będziesz mógł się doczekać "Olimpu" :D
UsuńNo tak mi się wydawało, że to celowe i cholernie mi się to podoba :D Dobrze, że Olimp wychodzi jakoś w sierpniu jeśli mnie pamięć nie myli :D
UsuńKamil chyba u siebie pisał, kiedy jest w planach Maga :). Zabij mnie ale nie pamiętam wiem tylko, że w tym roku :D
UsuńW sierpniu, bo on to brał z planów MAGa udostępnianych na forum :)
UsuńCoraz bardziej się wciągam w historię i niesamowicie podoba mi się sposób w jaki Simmons konstruuje fabułę i wydarzenia :D
Często widziałem tą książkę komentowaną i recenzowaną, niby jest dobra ocena, ale mnie nie przekonuje i w ogóle nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńJa też właśnie i kurcze wszędzie mega wysokie oceny. A jest przeciętna niestety :(
UsuńWczoraj przed snem podczas rutynowego przeglądania fejsa zauważyłem Twoją reckę i aż sobie w linkach fejsowych zapisałem, żeby przypadkiem nie zapomnieć. :) Sam dość wysoko oceniłem Imperium i mam nadzieję, że moja "interpretacja" rozwoju nie spotka się z przykrym spotkaniem ze ścianą. :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie pamiętałem, że Ty to czytałeś i Ci się podobało. Dlatego też wziąłem to, a jednak kurcze nie była to zła lektura, ale spodziewałem się czegoś innego :)
UsuńCóż, nie zawsze się będą nasze gusta zgadzać, nawet jeśli w większości przypadków się pokryją. :P Nie wykluczam również, że na przykład nadzieje pokładane w kolejnym tomie okażą się nadziejami płonnymi. :P
UsuńNo to wiadomo :) Książka nie była zła totalnie, ale no :)
UsuńKolejny tom może być dużo lepszy, jeśli tylko będzie opisane to wielkie zagrożenie, więcej dżinów itp. to wtedy moim zdaniem będzie ciekawiej :D
I nieco więcej opisu samego świata - ja uwielbiam dobrze skonstruowane i rozległe uniwersa. :)
UsuńSłyszałam porównania do Igrzysk, ale nie widze az tak wielkiego związku między Ember in the ashes a trylogią COllins, poza zaciągnięciem się i walką dla rodzeństwa ;) Mogłabym się zrelaksować przy tej książce, w chwilach odpoczynku od ambitniejszyhc i bardziej wymagających lektur, ale polować na książkę nie będę. W ogóle strasznie mnie denerwuje nie przetłumaczony tytuł. Bo po angielsku jest fajniej... Kompletnie tego nie kumam i jestem wielką antyfanką książek z nie przetłumacoznym tytułem.
OdpowiedzUsuńNo to powiem Ci, że nie wiem jak się to komuś skojarzyło :P Serio - jak dla mnie elementy wspólne to bardzo na siłę by trzeba było wynajdywać :)
UsuńNo mnie też to zastanowiło, ale nie mam pojęcia dlaczego tak jest. Może nie chcieli tłumaczyć i dodali polski podtytuł?