środa, 6 września 2017

Rzeczozmęczenie [Przedpremierowo]

Nasze domy są zagracone - mamy pełno ubrań, których nie nosimy, mnóstwo sprzętu i elektroniki, której nie używamy, ciągle gonimy za lepszą pracą, lepszym samochodem itd... Jednak te nowe rzeczy z reguły przynoszą szczęście jedynie krótkotrwale, nie potrafimy się nimi cieszyć na dłużej, więc kupujemy kolejne rzeczy i tak w kółko... Wobec niezwykłego bogactwa i dostępności wielu rzeczy, przestały one być dla nas wyjątkowe, czymś, na co ciężko zapracowywaliśmy. Stają się często oznaką jedynie statusu, bo przecież ktoś zarabiający kilka tysięcy miesięcznie nie może jeździć starym autem i mieszkać w kawalerce. Wpadliśmy w pułapkę nadmiaru rzeczy, które zamiast nas cieszyć, przytłaczają i wręcz powodują, że jesteśmy nieszczęśliwi. Nie zdziwi zatem nikogo fakt, że coraz więcej ludzi cierpi na tzw. rzeczozmęczenie, czyli przytłoczenie nadmiarem rzeczy, które zamiast cieszyć, tylko powodują przygnębienie i stres. Ten problem dokładnie zbadał i opisał James Wallman w książce Rzeczozmęczenie, w której udziela on cennych rad jak poradzić sobie z problemami nadmiaru rzeczy, jak zmienić swoje nawyki i zwyczajnie być szczęśliwym. 

Odpowiedzią na rzeczozmęczenie są generalnie trzy postawy: minimalizm, średnie tempo i eksperientalizm. Pierwsza z nich dla nikogo nie jest zagadką - mamy zwyczajnie zredukować liczbę posiadanych rzeczy do jak najmniejszej. Druga, to życie w średnim tempie - należy przestać gonić za coraz lepszą płacą, coraz lepszymi samochodami i coraz to nowszymi gadżetami, tylko pracować nieco mniej intensywnie niż obecnie. Trzecia z nich - eksperientalizm polega na gromadzeniu doświadczeń - zamiast kupować drogie samochody, telewizory i inne niepotrzebne rzeczy, powinniśmy wyruszyć w podróż, spotkać się ze znajomymi i zacząć zbierać w pamięci piękne chwile. Każda z tych postaw ma swoje zalety, jak i wady, które autor dokładnie opisuje, analizuje oraz przytacza historie wielu osób, które je zastosowały. Chwilami może wydawać się, że Wallman celowo wychwala poszczególne postawy, a następnie obnaża ich słabości, ale moim zdaniem jest to zabieg celowy. Nie ma on na celu zdezorientować czytelnika, lecz pokazać mu, że droga do lepszego i szczęśliwszego życia, bez nadmiaru rzeczy, nie jest prosta. Musimy sami wybrać z tych wszystkich postaw to, co najlepsze i próbować je zastosować w swoim życiu. Niemniej jednak autor najbardziej skłania się ku tej ostatniej opcji, czyli eksperientalizmowi. Wydaje się on być oczywisty - zawsze będziemy miło wspominać wypad w góry, nad morze, czy spotkanie ze znajomymi, podczas gdy o nowym smartfonie sprzed kilku lat szybko zapomnimy. Trudno tutaj się z autorem nie zgodzić, choć chwilami odniosłem wrażenie, że troszkę aż za bardzo namawia do tej postawy, za bardzo chce czytelnika przekonać o jej słuszności.

Lektura Rzeczozmęczenia zmusza do refleksji, do zastanowienia się nad tym, co mamy, jak się zachowujemy i czego oczekujemy od życia. Choć autor nie podaje wprost gotowych rozwiązań, a niektóre z nich mogę wydawać się zbyt skrajne, to jednak zastosowanie ich choćby w minimalnym stopniu z pewnością spowoduje, że poczujemy się lepiej. Nie tylko wyrzucając zbędne rzeczy i posiadając ich mniej, ale przede wszystkim mając większą świadomość jak nasze zakupy wpływają na otaczający nas świat. Bowiem każda rzecz, jaką posiadamy w domu, w mniejszym lub większym stopniu spowodowała zniszczenie środowiska oraz wyczerpanie zasobów i często są to już zmiany nieodwracalne. O tego typu sprawach na co dzień się nie zastanawiamy, myśląc, że one nas nie dotyczą, lecz wcale tak nie jest i warto zdać sobie z tego sprawę. Oczywiście, nie trzeba się zgadać z wszystkimi tezami i poradami autora, ale gwarantuję Wam, że po lekturze tej książki inaczej spojrzycie na wszystko, co kupujecie i co znajduje się dookoła Was. 

Przez całą książkę, mniej lub bardziej, miałem wrażenie, że jest ona zwyczajnie przegadana. Owszem, autor przywołuje liczne przykłady, wiele interesujących historii, które mają nam pokazać problem z wielu stron, ale często wystarczyłaby jedna, żeby zilustrować temat i można byłoby przejść do kolejnego zagadnienia. Moim zdaniem książka mogłaby być nawet znacząco krótsza i nie powinna nic stracić z treści. Ta mnogość historii jakoś szczególnie nie przeszkadza w lekturze, ale chwilami jest ona zwyczajnie męcząca, kiedy któryś już raz o podobnym temacie. Bardziej zwięzłe przedstawienie tematu korzystnie wpłynęłoby na całościowy odbiór książki. 

Rzeczozmęczenie jest ciekawą książką dla wszystkich tych, którzy pragną pozbyć się nadmiaru rzeczy, czy zwyczajnie zmienić coś w swoim życiu. Autor nie podaje jednak gotowych odpowiedzi, sami mamy wybrać, co jest dla nas najlepszą drogą do szczęśliwszego życia. Książka nie jest bez wad, ale jej ogólny wydźwięk jest bardzo pozytywny i zmusza do refleksji, a kilka z jej zaleceń z pewnością zastosuję w swoim życiu. Polecam!

Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Insignis!

Tytuł: Rzeczozmęczenie
Autor: James Wallman
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 13.09.2017
Liczba stron: 368
ISBN: 9788365315922

11 komentarzy:

  1. Temat nie jest mi obcy, sama niedawno trafiłam na kilka artykułów i książek w kontekście takiego minimalizmu i trochę udało mi się wprowadzić w życie. Ale temat ten jest teraz tak wszędzie wałkowany, że w zasadzie nie do końca widzę sukces tej książki, zwłaszcza gdy jest tak niepotrzebnie rozwleczona. To zwyczajnie już było, a żeby to raz. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ma potencjał, czyta się ją dobrze, ale jeśli ktoś już ten temat zna, to niekoniecznie wyniesie z niej dużo nowych rzeczy :)

      Usuń
  2. Jakoś nie za bardzo przekonują mnie książki w tym temacie. Być może dlatego, że ostatnio jest jakiś bum na tego typu książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Temat mój, ale mam za sobą już lekturę kilku tego typu książek i na razie nie widzę potrzeby sięgania po kolejną ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam podobnie, po dwóch książkach w tym temacie chyba nie mam już potrzeby kolejnej, zwłaszcza że okreslasz ją jako "przegadaną". Ale refleksje stosowne już miałam :)
    Swoją drogą, czy naprawdę trzeba wykorzystywać sukces jednej książki? To samo jest ze wszystkimi "drogami do szczęścia" i pseudo "przyrodniczymi" książkami. Jeden tytuł się sprzeda i nagle jestesmy zalewani kolejnymi odsłonami...

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że powstają takie książki, ale większość z osób, które przeczyta, przemyśli, postostuje przez miesiąca, dwa, pół roku i wróci do starych nawyków. Tutaj nie tylko zmianą jest postawa, wiele czynników ma wpływ na nasze postępowanie, głównie czynniki zewnętrzne, rodzina, znajomi, których nie zmieniasz i prędzej czy później to do Ciebie wróci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tematyka ostatnio dość popularna. Mój znajomy z pracy nawet pod wpływem jednej z tego typu książek opróżnił pół mieszkania za zbędnych rzeczy. Szczęście nie potrwało jednak długo, rozpoczął zbieranie od nowa. ;)
    Ja mogę podać wypróbowany sposób na ograniczenie zbieractwa (poza książkami, bo od tego jestem uzależniona ;)) - częste przeprowadzki.😂 Zapewniam, że bardzo szybko pozbędziecie się wszystkich zbędnych rzeczy, a kolejnych nie będziecie kupować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czeka mnie za mniej niż rok i wtedy pewnie dopiero będę wyrzucał :D
      Książek pewnie też będę się musiał części pozbyć, bo jednak mam ich dość dużo, a ciągle przybywają nowe :)

      Usuń
    2. Ja z książkami zastosowałam opcję: "upchnij ile możesz w mieszkaniu rodziców". 😂 Leżą sobie tam spokojnie i czekają na lepsze czasy, a kolekcja "podręczna" rośnie.

      Usuń
    3. To mnie już powiedzieli, że zabieram wszystko ze sobą, chociaż może część zostanie, gdyby mieszkanie na początek było bardzo małe i się nie mieściły :D

      Usuń
    4. Wisz, to trzeba dobrze rozegrać. ;) Pierwsze jak się przeprowadzałam to nie miałam mebli i powiedziałam, że nie chcę żeby książki stały na podłodze. Potem jak już nabyłam meble to siedziałam cicho, ponadto rodzicom się ładnie skomponowały w ich nowej (większej) biblioteczce. Teraz znowu jak chcieliby je już oddać, to wiadomo wynajmuję, szkoda przewozić... 😂 Choć pewnie nadejdzie ten dzień, że mnie dopadną i nie będę miała wyjścia, trzeba będzie te książki przewieźć. :P

      Usuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.