niedziela, 21 maja 2017

Zimowy Monarcha [Przedpremierowo]

Bernarda Cornwella znałem do tej pory jedynie z książki Pieśń Łuków, która w sposób bardzo przystępny i pasjonujący ukazywała realia bitwy pod Azincourt w 1415 roku pomiędzy Anglią i Francją. Oczarowany tamtą historią, postanowiłem sięgnąć po jego najsłynniejszy cykl, czyli Trylogię arturiańską.

Zimowy monarcha rozgrywa się w V wieku naszej ery i rozpoczyna się w momencie narodzin Mordreda, wnuka króla Brytanii Uthera Pendragona. Sam władca jest umierający, a jego potomek to tylko dziecko... Nic zatem nie mogło uchronić Brytanii od anarchii i wewnętrznych podziałów, jakie nastąpiły po śmierci króla, a na dodatek, Sasi widząc pusty tron, szykują się do najazdu. Nadzieją na bezpieczne dojście do władzy Mordreda oraz przeprowadzenie Brytanii przez te burzliwe lata jest Artur, nieślubny syn Uthera. Tylko on może powstrzymać saksońską furię i zapobiec upadkowi kraju, w czym pomóc mu mają - legendarny miecz Excalibur, dar od czarownika Merlina, oraz miłość do Ginewry. Czy uda mu się ocalić Brytanię? Czy może jednak sam zechce sięgnąć po władzę?

Książka została napisana z punktu widzenia Derfela - saksońskiego pochodzenia wojownika, a nie Artura, jak można by się było spodziewać. Nie to jednak jest w tej powieści niezwykłe, lecz fakt, iż Derfel spisuje całą historię po wielu latach, będąc starym i schorowanym człowiekiem, zamkniętym w chrześcijańskim klasztorze. Za jedyne towarzystwo ma Igraine, żonę króla Brochvaela, która jako jedyna chce słuchać o Arturze. Za jej namową i wstawiennictwem, Derfel spisuje całą historię tego legendarnego wojownika, lecz nie jest to opowieść pełna heroicznych pojedynków, rycerskich zachowań, ale pełna krwi, brudu i łez, gdzie każdy popełnia błędy i musi za nie płacić. Nie na to liczyła Igraine, więc z pomocą swoich bardów postanowiła stworzyć zgoła odmienną historię. Ma to kluczowe znaczenie dla wydźwięku całej książki, ponieważ w ten sposób autor spowodował, że mamy wrażenie, jakbyśmy czytali prawdziwą historię Artura - tak jak ona mogła wyglądać, a nie jaką znamy z wielu późniejszych poematów i opracowań naukowych. Następuje tym samym pewna demitologizacja legendy, co powoduje, że Zimowy Monarcha nie jest jedną z wielu wtórnych interpretacji przygód Artura, lecz czymś zgoła odmiennym i wyjątkowym. 

Historia Artura, spisana przez Derfela, jest pełna bitew, pojedynków i zdrad, z mnóstwem zwrotów akcji, przesycona brudem, krwią, podłymi zagraniami, oraz magią. Mamy druidów rzucających klątwy, tajemne rytuały, Wyspę Umarłych, oraz wszechobecną tajemniczość. A przy tym świetnie oddane realia Brytanii, ogarniętej lokalnymi wojnami, gdzie sojusze zmieniały się co chwila i każdy dzień był niewiadomą. Nie są to czasy pełne pięknych zamków, rycerzy na koniach w lśniących zbrojach, lecz drewnianych osad, oraz miast zbudowanych na pozostałościach rzymskich budowli, gdzie ludzie walczyli w skórzanych zbrojach, bardzo rzadko wiedząc w ogóle co to jest kolczuga. Te elementy doskonale uzupełniają historię Artura i pokazują prawdziwe oblicze tamtych wojen i czasów. Z tego też powodu, książkę czyta się z zapartym tchem, chcąc jak najlepiej poznać ten fascynujący i tajemniczy świat Bretanii z V wieku.

Ze wszystkich bohaterów najlepiej mamy okazję poznać Derfela, który na początku każdej części zdradza kolejny fragment swojej historii ze spisywania dziejów Artura. Pomimo pewnych przeciwności - chłodu, braku ręki i skromnych racji, nie poddaje się, lecz wciąż kontynuuje swoje zadanie. Natomiast w opowieści daje się poznać jako bardzo dobry wojownik, który zawsze stara się postępować sprawiedliwie, nie zadając niepotrzebnej śmierci, a przy tym nie jest niewrażliwy na porywy serca. Zaś Artur z początku jest bardzo tajemniczy, wiemy o nim niewiele i w gruncie rzeczy zmienia się to dość powoli. To niezrównany wojownik, który stara się ocalić Brytanię przed Sasami i sąsiednimi królami, a jednocześnie być dobrym dowódcą dla swoich żołnierzy. Nie jest jednak bez wad, popełnia błędy za które później on i jego ludzie muszą płacić. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia ma kluczowe znaczenie, ponieważ w ten sposób Cornwell odziera bohatera z nieomylności oraz szlachetności i czyni go prawdziwym wojownikiem, a nie wyidealizowanym rycerzem. 

W kwestii wydania, trudno napisać mi coś więcej niż to, że książka będzie w twardej oprawie z piękną grafiką na okładce. Co więcej, dodano spis postaci oraz miejsc, co z pewnością ułatwi lekturę osobom, które mają trudności z zapamiętaniem mnogości imion. Brakuje w zasadzie jedynie mapy, dzięki której łatwiej można było się zorientować, o jakie tereny toczą się walki i gdzie bohaterowie muszą udać się z misją. 

Zimowy Monarcha nie jest kolejną, wtórną książką opierającą się na legendzie o Królu Arturze. To opowieść o tym jak naprawdę mogły wyglądać tamte wydarzenia, które doprowadziły do jej powstania - pełne zdrad, namiętności, brudu i krwi, w których nie ma litości dla pokonanych wrogów. Cornwell stworzył tym samym niezapomnianą historię, która oczaruje nawet osoby, które znają bardzo dobrze legendę o Królu Arturze. Osobiście już się nie mogę doczekać kolejnego tomu. Polecam!

Ocena: 9/10

Trylogia Arturiańska:
1. Zimowy Monarcha
2. Nieprzyjaciel Boga
3. Excalibur

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte!

Tytuł: Zimowy Monarcha
Cykl: Trylogia Arturiańska
Tom cyklu: 1
Autor: Bernard Cornwell
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 24.05.2017
Liczba stron: 608
ISBN: 9788375154641

13 komentarzy:

  1. Zgadzam się, że książka jest inne, dla mnie wyjątkowa, wspaniała, porywająca. Trylogia arturiańska Cornwella to jedna z moich ulubionych serii i interpretacji legendy króla Artura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli kolejne tomy będą utrzymane w podobnym stylu, a w to nie wątpię, to ta seria również będzie moją ulubioną interpretacją legendy :)

      Usuń
  2. Czuję, że wciągnę się w kolejną trylogię 😏

    OdpowiedzUsuń
  3. Zupełnie poza tematem: do szału już mnie doprowadza brak kreatywności ze strony projektantów okładek. Ile razy można umieszczać rożne zbliżenia miecza? Naprawdę, powoli zaczynam mieć trudności z odróżnieniem jednej szaty graficznej książki od drugiej. Takie mierżące pójście po linii najmniejszego oporu.
    Wyżyłam się, dzięki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stworzyć dobre i wyróżniające się okładki w gąszczu tysięcy innych to sztuka, ale też duży koszt dla wydawnictwa. Coś za coś niestety ;)
      Sama okładka jest dobrze zrobiona, ale faktycznie, książek z mieczami jest na pęczki :)

      Usuń
  4. Wiedziałem, że Ci się spodoba. Ta trylogia nie może się nie podobać z dwóch powodów - jest fantastycznie i wciągająco napisana (styl i narracja przede wszystkim) i przede wszystkim nie jest w oparciu o zakłamane legendy, tylko przedstawia Artura w każdych odcieniach, i kolorowych i ciemnych. Każdy kolejny tom trzyma poziom, tak więc czeka Cię jeszcze wiele dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy i nie pozostaje mi nic innego jak tylko wyczekiwać kolejnych tomów. Jestem bardzo ciekawy, co dalej zawarł autor, ponieważ legenda jest dość krótka, a w sumie dość dużo już się działo w pierwszym tomie :)

      Usuń
  5. Uwielbiam Cornwella zwłaszcza za Wojny Wikingów. Trylogię Arturiańską czytałam lata temu, bardzo mi się podobała, teraz zamierzam ją odświeżyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego cyklu nie czytałem, ale jest w planach. Bliżej, aczkolwiek najpierw jednak zaległości z półek, zanim zacznę nowy cykl :)

      Usuń
  6. Ja swój tom powinnam dostać w tym tygodniu i teraz już zupełnie nie mogę się doczekać :) Cornwella od dawna miałam w planach, a przez te cudowne wydania w końcu plany wejdą w etap realizacji :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie bardziej ciągnie do Wojen Wikingów, ale zobaczymy :) Kiedyś i na tę trylogię może przyjdzie czas :)

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.