czwartek, 14 kwietnia 2016

Pieśń Shannary

Terry Brooks to amerykański pisarz specjalizujący się przede wszystkim w high fantasy, ale posiada również w swoim dorobku kilka powieści na podstawie filmów. Jest znany głownie za sprawą cyklu Shannara. Jego pierwsza powieść Miecz Shannary, momentalnie stała się bestsellerem, pomimo podobieństw do Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena, które według wielu czytelników czynią z tej książki swojego rodzaju plagiat. O autorze kilkukrotnie już wcześniej słyszałem, jednak zawsze coś innego było do czytania i tak to już tan czas mijał. Dlatego bardzo ucieszyłem się, kiedy Wydawnictwo Replika zaproponowało mi poznanie tego cyklu, który niedawno został zekranizowany przez AXN w formie serialu.

Książkę rozpoczyna przybycie tajemniczego druida Allanon do Czterech Krain a jego pojawienie się zawsze oznacza kłopoty... Mieszkańcom grozi tym razem śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony czarnej magii, o której myślano, że została już dawno pokonana. Świat może uratować jedynie spadkobierczyni dawnej magii elfów - Brin, córka Wila Ohmsforda, który zdobył w przeszłości Kamienie Elfów. Druid wraz z dziewczyną wyruszają zatem w pełną niebezpieczeństw i przygód podróż. Nie będzie to ani łatwa, ani przyjemna wyprawa, bowiem od niej zależą losy całej krainy... Tymczasem Jair, brat Brin ku swojemu niezadowoleniu musi pozostać w domu, kiedy ona wyrusza wraz z Allanonem. Jednakże i jego spotkają przygody, w wyniku których zostaje zmuszony wyruszyć w niebezpieczną podróż, wraz z niewielką drużyną ku źródle Srebrnej Rzeki. Jego zadanie nie jest bynajmniej wcale mniej ważne - musi oczyścić rzekę z trucizny, która ją opanowała i która roznosi śmierć coraz dalej... Czy misja obu drużyn powiedzie się? Czy może zło ostatecznie zatriumfuje? 

Z początku przyznam, że miałem pewne trudności, aby przyzwyczaić się do high fantasy. Dawno już tego typu książek nie czytałem i stąd pewne wydarzenia, rozwiązania wydały mi się nieco uproszczone. Ale zacznijmy od początku. W książce, jak się można domyślić po opisie śledzimy losy dwóch drużyn - Brin oraz Jaira. Wyruszają oni odrębnymi drogami i tym samym możemy lepiej poznać świat, spotkać interesujące postacie oraz przeżyć więcej ciekawych przygód. Ich misją jest oczywiście pokonanie pradawnego zła, które opanowało wschód krainy i podporządkowuje sobie kolejne tereny. Zło jest związane z tajemniczą księgą Ildatch, którą na nowo odnaleziono i obudzono jej złe i mroczne moce. Za jej to sprawą w świat wyruszają zakapturzeni Szeptacze oraz armia okrutnych gnomów, którzy sieją terror i śmierć. Zniszczyć ją może jedynie Brin oraz jej magia pieśni. Obie drużyny zatem muszą się śpieszyć i jak najszybciej dotrzeć do celu, aby jak najmniej kraina ucierpiała. Przez to akcja jest dynamiczna, pełna potyczek i ucieczek a samą książkę czyta się dzięki temu bardzo przyjemnie.

Główni bohaterzy, czyli Brin i Jair zostali dobrze przedstawieni i wykreowani. Są to postacie do których z początku nie darzyłem szczególną sympatią, ale z czasem rozwinęli się i ujawnili swoje uczucia. To pozwoliło mi lepiej ich poznać i polubić. Stąd też zapewne wynikały lekkie trudności na początku czytania, aby wczuć się w historię. Brin i Jair po bliższym poznaniu są postaciami dość różnymi - każde z nich ma własne priorytety, a zarazem chcą uratować to drugie, samemu uwalniając świat od zła. Natomiast jeśli chodzi o ich towarzyszy to tutaj bywa już niestety różnie. Część z tych postaci została stworzona świetnie i nie mam większych zastrzeżeń. Taką postacią jest Krzywulec - gnom, który udaje że mu nie zależy, ale pod maską pogardy i docinek kryje czułe wnętrze a także Garet Jax, tajemniczy i milczący mistrz broni. Ze słabo przedstawionych postaci jest Edain Elessedil ,elfi książę a także kilku innych, którzy dołączają do Jaira w Cullhaven. Być może wiąże się to z tym, że w jednej chwili liczba postaci wokół których toczy się akcja wzrosła dość znacząco i ciężko je później było dobrze poznać. Jeśli jesteśmy już przy minusach to z bohaterami jest związany jeszcze jeden drażniący mnie element - w kilku sytuacjach zdążyłem ich już pożegnać, a później okazywało się że było to przedwczesne. Nie są to elementy istotnie przeszkadzające, ponieważ fabuła jest ciekawa, pasjonująca i zachowuje swoją dynamikę. Niemniej jednak nie jest idealnie. 

Pieśń Shannary jest to zatem dobra książka z gatunku high fantasy. Pomimo pewnym wad czytało mi się ją nadzwyczaj dobrze i na pewno będę chciał zapoznać się z innymi książkami Terry'ego Brooksa. Książka na pewno zyska wielu fanów, ponieważ jest to bardzo ciekawa historia z jasno zarysowanym podziałem na dobro i zło, w której nie sposób nie polubić bohaterów i przejąć się ich przygodami. Polecam!

Moja ocena 7/10

Cykl Kroniki Shannary:
1. Miecz Shannary
2. Kamienie elfów Shannary
3. Pieśń Shannary

Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytam Opasłe Tomiska.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika!

Tytuł: Pieśń Shannary
Cykl: Kroniki Shannary
Tom serii: 3
Autor: Terry Brooks
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 29.03.2016
Liczba stron: 464
ISBN:9788376745022

12 komentarzy:

  1. Nie ma to jak czerpać z Tolkiena pełnymi garściami. R.A. Salvatore również strasznie momentami się na nim wzoruje ale też nie przeszkadza mu to w sprzedaży. Ja raczej wybiorę serial bo jakoś mnie do Brooksa nie ciągnie (przynajmniej na razie, ale kto wie co będzie kiedyś :D).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie sposób uniknąć pewnych nawiązań do Tolkiena często :) Ja serial z chęcią też obejrzę, ale najpierw chciałbym poznać pozostałe dwa tomy :)

      Usuń
    2. O serialu:
      http://seczytam.blogspot.com/2016/04/kroniki-shannary-sezon-1-2016.html

      Usuń
  2. Hm, masz na dole wpisane, że to jest tom trzeci, a z recenzji to nie wynika i nie wiem, jak to interpretować ;)
    Jak nadazy się okazja, może po Brooksa sięgnę, ale specjalnie polować nie będę. Skrzywiłam się na wzmiance o plagiatowaniu Władcy pierścieni i jakoś mnie ten fakt trochę odrzuca. Nie skreślam jednak. Za serial chciałam się przez chwilę wziąć, ale tak stwierdzam, że brak mi na to czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to trzeci tom, ale można go czytać bez znajomości 1 i 2. Nawiązania do nich są minimalne jak np. informacja o zdobyciu kamieni elfów, które miało miejsce w 2 tomie. Ja ich wcześniej nie znałem, ale mam nadzieję to wkrótce zmienić :)

      Wiesz to nie tak, że to plagiat i w ogóle, co po prostu pewne rozwiązania fabularne są podobne do tych u Tolkiena. Daje się to zauważyć, ale nie przeszkadza. Przynajmniej mi osobiście ;)

      Usuń
    2. Okej, wszystko czaję, zapamiętam ;) A za serial się bierzesz, czy dalej nie za bardzo Cię do oglądania nie ciągnie?

      Usuń
    3. Tak, ale najpierw przeczytam całość :) Serial nawiązuje również do 1 tomu, więc nie chciałbym go sobie zaspojlerować :)

      Usuń
    4. O, kto to się za seriale zabiera :) Napiszesz coś?

      Usuń
    5. Oj tam :D Napiszę, zobaczymy jak mi to wyjdzie - jeśli fajnie i będzie odzew to może zmobilizuje mnie to do dalszego oglądania i recenzowania również seriali :)

      Usuń
    6. U mnie się tak stało, więc trzymam kciuki, żebyś też poszedł tą drogą :)

      Usuń
  3. Tak sobie myślę, że dobre splagiatowanie Tolkiena jest chyba niemożliwe. Wielu autorów czerpie pomysły, ale zawsze będą kilka kroków za Tolkienem. Najważniejsze, aby to zrozumieli! ;) Książka wydaje się być interesująca. Nie znam poprzednich tomów, więc sięgnę po ten, jeśli nadarzy się okazja. Choć liczę, że najpierw trafię na pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nazwałbym tego plagiatem. To opinia jaka się podniosła w gronie czytelników wiele lat temu. Da się wyczuć inspirację przynajmniej w tym tomie, ale żeby plagiat to nie ;)

      Usuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.